Łatka fabularna
wgłębiająca się w pierwsze chwile Shuna w Nowej Vestroi. 1169 słowa.
*
Dla Shuna
największym szokiem nie było samo przeteleportowanie do Nowej Vestroi, chociaż
zajmowało ono miejsce w górnej piątce. Aż tak wielkim szokiem nie było też
odkrycie, że została ona zaatakowana. Nie, największy szok nastąpił niespełna
dzień po dotarciu na miejsce.
Gdy pierwszy raz usłyszał, że Nowa Vestroja została
najechana, i gdy na własne oczy zobaczył jak traktują oni Bakugany natychmiast
przyjął, że jest to naród zaciekłych i pozbawionych skrupułów barbarzyńców. To
jak bezczelnie zagrabiali zamieszkane tereny, tylko umocniło go w tym
przekonaniu. Ingram podsycała ogień nienawiści opowiadając jak Bakugany Młodych
Wojowników zostały pokonane i schwytane. Serce Shuna prawie pękło na wieść o
porażce Skyress. Wtedy też postanowił podjąć walkę z Vestalianami.
Wylądował pośrodku niczego, dzień drogi od najbliższego
miasta, które naturalnie stało się jego celem. Podczas podróży, bakugan
wytłumaczył Kazamiemu, że za pomocą kontrolerów rozmieszczonych w każdym
mieście zmuszają ich do przyjęcia kulistej formy. Plan działania natychmiast
zaczął formować się w głowie Shuna: najpierw, dotrzeć do miasta, znaleźć jakiś
guntlet i w końcu znaleźć sposób na wyłączenie kontrolerów.
Łatwiej jednak było to wymyślić niż wykonać. Zanim Kazami
dotarł do miasta Alpha, żołądek chłopaka wyraźnie domagał się posiłku, a na
ubraniach osiadła zaskakująco gruba warstwa kurzu. Dodatkowo, pierwszym
problemem okazało się samo dostanie do miasta. Nie chciał
ryzykować natknięcia na żadne służby wojskowe, szczególnie że przedstawiał sobą
obraz nędzy i rozpaczy. Wygląd włóczęgi z pewnością zwróciłby uwagę służb
porządkowych.
Przez kolejne godziny chłopak starał się niezauważenie
znaleźć lukę w systemach ochronnych lub bramach miasta – bez skutku. Kiedy
dzień zaczął chylić się ku końcowi musiał zrobić sobie przerwę na znalezienie
jakiegoś posiłku i, co ważniejsze, schronienia.
Ingram okazała się
niezastąpioną pomocą podczas poszukiwania jedzenia, które nie pozbawiłoby Shuna
życia oraz miejsca na odpoczynek. To właśnie w małej jaskini, w której
postanowili przenocować natknęli się na Hylasha - bakugana pułapkę.
Na następny dzień Shun postanowił postawić wszystko na
jedną kartę i zwiedzić kanały, na które natknął się podczas swoich obchodów.
Okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Nieludzko wczesna pora pozwoliła mu na wymknięcie się ze
studzienki niezauważonym. Kręcą się po mieście w poszukiwaniu jakiejś mapy czy
innego punktu informacyjnego Shun miał okazję na własne oczy zobaczyć jak Alpha
budzi się do życia. Vestalianie spieszyli w każdym kierunku, niektórzy w
parach, grupkach lub samotnie. Rozmawiali, śmiali się lub szli zajęci sami
sobą.
Mijane kawiarenki, sklepy i inne budynki były otwierane
pośród przyspieszającego rytmu miasta. Tu i ówdzie Shun dostrzegał migające
hologramy reklamujące różne wydarzenia. Za pierwszym razem gdy reklama
samochodów niespodziewanie wyskoczyła tuż na granicy jego pola widzenia Kazami
omal nie wyskoczył ze skóry.
Pomimo rozglądania się we wszystkie strony Shun nie był w
stanie dostrzec nawet cienia żandarmerii, której tak się obawiał. Miasto
wyglądało wręcz sielankowo, co wybitnie nie pokrywało się z obrazem, jaki
powstał w umyśle chłopaka po rozmowach z Ingram. Vestalianie, którzy
wylęgli na ulice nawet uśmiechali się w jego stronę, a jakaś starsza pani
zmartwiła się czy przypadkiem nie uciekł z domu. Udało mu się ją przekonać, że
jest zagorzałym fanem survivalu.
Ostatecznie Shun zawędrował przed sklep z hybrydą gofrów z
naleśnikami, poziom normalności jaki on przedstawiał sprawił, że mózg Kazamiego
się poddał.
Shun.exe przestało działać.
Miasto Alpha było tak dalekie od fortecy za jakie je
uważał, że Shun stracił na chwilę wiarę we wszystko co wiedział. Nic,
kompletnie nic nie wskazywało na to, że Vestalianie to ten sam naród, który
siłą przejął Nową Vestroję i zniewolił Bakugany. Nawet kilka reklam walk
przerażająco przypominało turnieje z Ziemi.
-Pomóc w czymś? – z chwilowego załamania wyrwał Kazamiego
czyjś przyjazny, choć podszyty zmartwieniem, głos. Zamiast odpowiedzieć Shun
spojrzał szeroko otwartymi oczami na sprzedawcę, który lekko wychylał się zza
lady, żeby lepiej widzieć brudnego nastolatka. Żołądek Kazamiego obrał ten
właśnie moment na obwieszczenie wszem i wobec, że został zaniedbany. Sprzedawca
wyraźnie z trudem pohamował śmiech i tylko kąciki ust, które zadrgały
spazmatycznie, zdradziły jego prawdziwą reakcję.
-Okej, na pewno jesteś głodny, co powiesz na wafelka z
owocami? Zaraz będzie gotowy. – Sprzedawca musiał dojść do wniosku, że Shun
potrzebował pomocy od zaraz, a najlepiej to wczoraj, bo bez chwili wahania
zaczął przygotowywać jedzenie, co chwila unosząc wzrok dla potwiedzenia, że
Shun nie dał nogi. Wściekle kokosząca się w kieszeni Ingram najwyraźniej z
chęcią ten plan wczyniłaby w życie, ale Kazami stał jak przyklejony.
-Nie mam pieniędzy. – W końcu mózg chłopaka się
zrestartował i kazał wybrnąć jakoś z tej nieoczekiwanej sytuacji. Sprzedawca
machnął tylko ręką.
-Na koszt firmy, nie zubożeję przez jednego wafelka, a ty
wyglądasz jakbyś potrzebował co najmniej pięciu. – Sprzedawca posłał mu
promienny uśmiech i przelał masę do gofrownicy.
-Wiesz, nie będę pytał dlaczegoś taki odrapany, w końcu nie
moja sprawa, ale jak chcesz rady to jakieś pół godzinki spacerkiem jest sklep z
używaną odzieżą. Jak wkupisz się w łaski sprzedawczyni to w zamian za ubrania
dostaniesz jakieś zadanie do wykonania dla sklepu. – Mina Shuna na wzmiankę o
zadaniu musiała przekazywać skrajne przerażenie, bo sprzedawca się roześmiał.
-Nie martw się, pewnie każe ci powynosić puste pudła albo pozamiatać. Nic
wielkiego.
W czasie jak Shun starał się przetrawić nowe informacje przed jego nosem
zmaterializował się parujący wafelek zwinięty w rożek, wypełniony pokrojonymi
owocami. Kazami nieufnie zerknął na sprzedawcę. Był zbyt miły.
-Dlaczego to robisz? Nie znasz mnie, równie dobrze mogę być
nieźle na bakier z prawem.
-Jak dla mnie jesteś jakimś obdartym dzieciakiem, który
jest głodny i prawdopodobnie potrzebuje pomocy. – Upór i nieufność Shuna
musiały zacząć grać na nerwach vetsalianina, ponieważ westchnął głęboko i
zmarszczył brwi.
-Słuchaj, nie obchodzi mnie czy cichaczem wcisnąłeś się na
transport tutaj, żeby uciec z Vestalii, czy może nagrabiłeś sobie u kogo nie
trzeba i teraz masz przechlapane. Serio. Widzę brudnego dzieciaka, który gapi
mi się maślanym wzrokiem na dodatki do wafli, to chcę mu pomóc. Bez
niepotrzebnych pytań, bez niepokojenia policji. Jak naprawdę chcesz, żebym
postąpił jak odpowiedzialny dorosły, proszę bardzo, już dzwonię na policję, że
mam tutaj prawdopodobnego delikwenta. Tego chcesz? – Kokoszenie Ingram
osiągnęło punkt krytyczny i tylko cud sprawił, że nie wypadła z jego kieszeni.
Jednak wyraźna panika bakugana otrzeźwiła Shuna.
-Nie, nie. Obejdzie się bez policji. – Sięgnął po wciąż
oferowany przysmak. – Dziękuję bardzo, to gdzie mówił pan, że jest ten sklep?
Właścicielka faktycznie okazała się przesympatyczną
kobietą, która za szybkie poukładanie pudeł i przetarcie okien pozwoliła
Kazamiemu na wybranie nowego stroju, a nawet na skorzystanie z toalety dla
pracowników, żeby opłukał twarz.
Przez resztę dnia Shun miał wrażenie, że grunt usuwa mu się
spod nóg, nie pamiętał dokładnie jak znalazł informacje gdzie znaleźć guntlety,
ani jak udało mu się zwinąć jeden. Gdy jednak ponownie znalazł się na jednej z
ulic Alphy, jej uderzające podobieństwo do Ziemi sprawiło, że zaczął się dusić.
Odłożył plany zniszczenia kontrolera na nieokreśloną przyszłość i czym prędzej
uciekł z miasta, które swoją normalnością zaczęło go przerażać.
Sam nie rozumiał dlaczego świadomość, że większość
vestalian nawet nie zdaje sobie sprawy jakiej zbrodni dokonano na Nowej Vestroi
tak bardzo go przytłoczyła. Prawdę powiedziawszy, nawet nie chciał się w to
wgłębiać. W zamian postanowił patrolować Nową Vestroię i pomagać bakuganom tam
gdzie mógł. Wydało mu się to pomysłem wystarczająco dobrym żeby
zagłuszyło sumienie. A z pewnością pomysłem niosącym ze sobą mniejszy
uszczerbek na psychice.
*
Parwdę mówiąc nie pamiętam, żeby gdziekolwiek się w ten temat wgłębiano, więc postanowiłam go wykorzystać dla dalszego pobudzenia kreatywności.
Trochę się miniaturka wyrwała spod kontroli ale mam nadzieję, że nie przynudzam w niej za bardzo.
Nie przynudzasz, spokojnie. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie chyba nigdzie nie było co Shun robił tyle czasu. A twoja wizja mnie wciągnęła. Nigdy nie myślałam o tym, że Nowa Vestroia jest tak podobna do Ziemi. Kurczę, faktycznie walki są prawie identyczne. Kurczę. Aż zachciało mi się to obejrzeć jeszcze raz i spojrzeć na to pod kątem cywilów, racjonalnej kolonizacji itp. Dzięki.
A do usług. Nawet nie pomyślałabym, że miniaturka zachęci do aż takich przemyśleń :o
Usuń