Kolejna odsłona magicznego AU: czyli o tym jak Spectra poznał Gusa, obaj panowie to zaciekłe bestie, więc i spotkanie jest wybuchowe. Dosłownie, ale i emocjonalnie.
Już sam ryk tłumów sprawia, że adrenalina krąży w żyłach Spectry. Czuje jak energia drży tuż pod jego skórą, bierze głęboki wdech i powoli wypuszcza powietrze z płuc. Z ust unosi się para. Helios mruczy - głęboki dźwięk, który czuć w kościach i Spectra ma wrażenie, że wibruje do jego rytmu.
-No dalej! – Porusza ramionami jakby przygotowywał się do szarży. Jego następny przeciwnik ma być Subterą i Phantom nie może doczekać się starcia. Nawet tutaj czuje echo ziemistej energii – stabilnej i spokojnej. Jakby odpowiadała na podekscytowaną energię Spectry. Ozon, rozgrzany do białości metal i popiół. Maniakalny błysk pojawia się w jego oczach, Helios ociera się o nogi Phantoma wibrując - pożar, ciemność, krew odpowiadają na wezwanie blondyna.
-Do kolejnej walki stanie niepokonany jak dotąd mistrz ognia! Jego przeciwnik to nowo odkryta gwiazda Walk Magicznych – Gus Grav! Kto dzisiaj zwycięży?! Zostawiający po sobie pożogę i zgliszcza, Pyrus: Spectra Phantom, czy niewzruszony niczym góra, Subtera: Gus Grav!? – Para ponownie bucha z ust ognistego maga na dźwięk głosu komentatora. Usta rozciąga drapieżny grymas, a energia podrywa się i skrzy na skórze, pomruk Heliosa przypomina grzmot.
Wrota na arenę otwierają się powoli i Spectra z trudem nakłada maskę chłodnego opanowania. Jego magia skręca się wokół, kontrastując z fasadą i Phantom uśmiecha się drwiąco. Helios już wychodzi na zewnątrz pusząc się i potrząsając łbem. Ciemność, krew i obezwładniający żar tańczą do pary z ozonem, metalem i pożogą, napierając na równie splątane rdzę, wysuszoną ziemię, słońce i magmę. Nadchodzący z naprzeciwka niebieskowłosy chłopak wzdryga się, a jego chowaniec natychmiast ustawia tuż przed magiem ziemi, gotowy żeby go bronić.
Spectra powoli zbliża się do środa areny, gdzie staje w lekkim rozkroku. Doping publiczności, niczym grzmot przetacza się po arenie, niemal ogłuszając zawodników. Phantom ma wrażenie, że zaraz wywibruje z własnej skóry i stanie się ogniem. Nic go w tedy nie powstrzyma. Helios odrzuca głowę do tyłu, jego energia smaga Spectrę i zmusza do wzięcia się w garść. Wyszczerzone kły błyszczą złowrogo obiecując ból i cierpienie, Phantom nie może powstrzymać się od obnażenia własnych zębów. Razem są niepokonani.
Gus prostuje plecy i pozwala własnej energii owinąć się wokół ciała, jego chowaniec również tworzy ochronną powłokę. Tłum wyje dziko, chociaż jeszcze nawet nie zaczęli walczyć. Arena jest ogromna, wyłożona ubitą ziemią. Gdzieniegdzie ciągle widać bruzdy po innych walkach. Ściany są umorusane sadzą, a tu i ówdzie w oczy rzucają się cięcia, prawdopodobnie od nietrafionych ataków Ventusa, albo może wyjątkowo brutalnego Aquosa, zupełnie jakby dodatkowo umacniane betonowe płyty były zrobione z plasteliny. Publika jest chroniona polem siłowym, jednak Spectra i tak ma ochotę śmiać się z ludzi, którzy z takim oddaniem oglądają „mordobicie na sterydach”. Zastyga w bezruchu. To nie on wymyślił to określenie.
Mira. Ciepło, trawa, adoracja. Przed oczami ma radosny uśmiech i pełne ufności spojrzenie.
Zaciska zęby, energia Gusa przywołuje w pamięci wspomnienia, których Phantom stara się pozbyć. Zamknąć gdzieś w najdalszych zakamarkach umysłu, żeby już nigdy nie wychyliły swych paskudnych łbów. Już nie jest żałosnym Keithem Clayem, idealnym synkiem i bratem! Nie musi codziennie udawać, że nudne życie wzorowego chłopca z dobrego domu mu wystarcza. Cichy głos, że nie wszytsko było aż tak złe zostaje zmiażdżony zanim jeszcze do końca przebrzmi. Jego energia skręca się niczym ogromy wąż: dzikie, palące zimno. Tylko ryk Heliosa sprawia, że Spectra wyrywa się ze wspomnień. Odskakuje do tyłu, o milimetry unikając filaru ziemi wyrastającego spod jego stóp.
Walka już się rozpoczęła, jednak był zbyt zagubiony we własnym świecie żeby to zauważyć. Wysyła szybko wiązkę energii w stronę Heliosa, dziękując za ratunek, ale i dodając mu mocy przy parowaniu ataków ziemnego chowańca. Szybko przenosi całą swoją uwagę na szarżującego Gusa, już nie może sobie pozwolić na rozkojarzenie. Chłopka podrywa zaskakująco duże fragmenty skał, pokruszonych i rozrzuconych na całej szerokości areny, i ze świstem posyła je w stronę Phantoma. Mag ognia unika ich jak może, jednak kilka ostrych krawędzi zahacza o niego. Ramię, dłoń, udo. Ledwo rejestruje ból, zaciekły atak dodatkowo otrzeźwia. Ciepła krew, która spływa z niektórych zadrapań paruje w wypełnionym energią powietrzu.
Grav jest nie do zatrzymania, przypiera Spectrę do muru, zmusza do wykonywania uników, nie pozwala na skupienie zbyt dużej ilości energii. Phantom warczy wściekle. Furia nadaje jego magii krwistoczerwonego koloru. Jest wściekły na siebie za nieuwagę, wściekły na Gusa za jego energię tak bardzo przypominającą energię Miry. Tłum wyje z uciechy. Doping miesza się z oburzonymi wrzaskami.
-Czyżby nasz czerwony demon był nie w formie? – Komentator dolewa tylko oliwy do ognia. Jego głos jest idealną mieszanką szoku i drwiny. Phantom wyrywa się do przodu. Szarżuje niczym rozjuszony byk, nieprzetworzona energia zalewa Grava, który otwiera szeroko oczy. Zupełnie jak sarna na widok ciężarówki, tylko stoi patrząc na atakującego Spectrę, który w tej chwili naprawdę musi przypominać demona: maska zakrywająca oczy, wyszczerzone zęby, rozwiane włosy, przytłaczająca magia.
Phantom naciera, ogień ryczy w jego uszach, muska skórę i gotuje krew w żyłach. Gus nie ma szans na uniknięcie pięści w brzuch. Nawet się jej nie spodziewa. Zgina się w pół dławiąc i rzężąc, a Spectra bez chwili wahania kopniakiem posyła go na ziemię, prawie dwa metry dalej. Chowaniec Grava próbuje wyrwać się Heliosowi i pomóc magowi, jednak smok korzysta z nieuwagi golema i wgryza się w przedramię stworzenia. Vulcan wyje, bardziej z zaskoczenia niż bólu, a Spectra ma wrażenie, że słyszy jak zęby Heliosa ze zgrzytem ślizgają się po pancerzu chowańca. Nie ma czasu długo się nad tym zastanawiać, bo Gus posyła w jego stronę ostro zakończone kamienie. O włos mijają twarz Phantom, muskając maskę.
Gus ciągle jest w szoku po niekonwencjonalnym ataku, jednak szybko wyrywa ziemię spod nóg Spectry, dla zdobycia kilku cennych sekund. Phantom z przekleństwem na ustach odskakuje jeszcze dalej. Ten ruch! Zgrzyta zębami obiegając dookoła Grava, kątem oka widzi, że Vulcan w końcu wyrwał się Heliosowi. To dobrze.
-Helios! – Krzyk Spectry przeszywa powietrze i smok natychmiast rusza w jego stronę. Phantom nie musi mówić czego oczekuje, razem z Heliosem działają niczym dobrze naoliwiona maszyna. Jakby mogli sobie czytać w myślach. Chowaniec pędzi z naprzeciwka, utykając na lewą tylną łapę. Spectra musi przyznać, że nie na darmo okrzyknięto Gusa wschodzącą gwiazdą. Wspaniale! Wygrana z takim przeciwnikiem tylko umocni pozycję Spectry jako numer jeden. Pyrus kontra Subtera jest prawie tak samo skazany na porażkę jak Pyrus kontra Aquos. Przynajmniej tak sądzą inni.
Ogień śpiewa w żyłach Phantoma. Nic go już nie powstrzyma. Zbliżając się do Heliosa, Spectra tworzy kulę oślepiającego ognia w dłoniach, smok wypada przed swojego partnera rycząc wściekle, czarne łuski lśnią w blasku reflektorów. Gus podrywa ścianę, ziemi żeby zablokować nadchodzący atak, jednak Helios tylko wybija się do góry. Rozkłada skrzydła, światło przeszywa ich błonę i Helios wygląda jakby płoną.
Spectra posyła w stronę smoka kulę ognia, akurat kiedy Vulcan na niego wpada, zderzenie posyła Phantoma na ziemię, a impakt upadku wypycha mu powietrze z płuc. Maska spada z twarzy i toczy się nie wiadomo gdzie.
Tłum ryczy do wtóru Heliosowi, który połyka ogień Spectry. Smok zatacza koła nad Gusem jedno, drugie, aż w końcu nurkuje w stronę maga ziemi. Otwiera paszczę i wydycha oślepiający strumień ognia. Gus z krzykiem, próbuje uciekać, jednak Helios jest szybszy, ogień muska włosy i ubranie Gravea, a w powietrzu zaczyna unosić się swąd spalenizny.
Gus żeby uniknąć bolesnych poparzeń podrywa z ziemi piasek i tworzy z niego coś w rodzaju zbroi, kilka kamieni ze świstem wzbija się w powietrze i zmusza Heliosa do serii karkołomnych manewrów. Sypiąc iskrami smok ostatecznie rusza w stronę Spectry, który siłuje się na ziemi z Vulcanem.
Z satysfakcją wpada na rogatego chowańca, wbijając szpony w jego pancerz i odrywając go od Phantoma. Mag ognia nie tracąc czasu przetacza się na czworaka i wypada do przodu, w stronę utraconej maski. Dobiega do niej w momencie, jak Helios posyła Vulcana w kierunku Gusa. Mag instynktownie wystawia ręce, żeby złapać swojego partnera i siła zderzenia odrzuca ich obu do tyłu. Graveowi udaje się spulchnić ziemię tuż przed upadkiem.
Spectra w biegu dociska maskę do twarzy, Helios pędzi z naprzeciwka. Furia, krew, metal, dym. Pulsująca energia wyprzedza ich atak i Gus dławi się magią, która zalewa ich niczym tsunami. Zanim jeszcze ogień zatrzaskuje ich w swoich szczękach, Grave czuje uderzenie gorąca niosące obietnicę cierpienia. W ostatniej chwili udaje mu się poderwać wystarczająco ziemi, żeby stworzyć małą jaskinię. Ogień zmusza ich do wciśnięcia się w najdalszy jej kąt.
Phantom wybucha niepohamowanym śmiechem, widząc poczynania swojego przeciwnika, pomruk Heliosa wibruje w kościach, a tłum ryczy, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Ogień huczy, szczelnie otaczając Gusa. Czerwień odbija się w smoczych łuskach i demonicznej masce. Spectra i Helios wygrali. Cynamon, dym, żar ich energie tańczą splątane razem tak ciasno, że nie da się ich odróżnić, krew śpiewa w żyłach. Spectrze kręci się w głowie, od krzyku, zmęczenia i adrenaliny.
Jeżeli Gusowi wcześniej nie skończy się tlen, z pewnością ugotuje się w piecu, który sam sobie stworzył. Phantom pompuje całą swoją energię w ryczący ogień, kątem oka widzi jak Helios wzbija się w powietrze i zaczyna krążyć nad pułapką doskonałą.
Sędzia wybiega ze swojego zabezpieczonego kąta po przepisowych 10 sekundach, dmąc w gwizdek, którego przeszywający dźwięk rani uszy.
-Koniec! Koniec! – Macha rękami, wnęka w jednej ze ścian napełnia się wodą, która zostaje natychmiast posłana w kierunku pożaru. Spectra również zaczyna wyciszać ogień. Helios ląduje tuż koło niego. Arena znowu wypełnia się gwizdami i krzykami widzów, rozbrzmiewa gong, a jego dźwięk można praktycznie poczuć.
Gus wypełza ze swojej jaskini, osmolony i z szeroko otwartymi oczami. Nawet nie próbuje wstać, tylko klęczy dysząc ciężko, Vulcan opiera się o jego bok, równie wyprowadzony z równowagi. Spectra ma wrażenie, że dostrzega podziw w zielonych oczach. Kilku medyków wybiega na arenę, dwóch rusza w kierunku przegranych, sprawdzając w jakim są stanie. Jeden staje przy Spectrze.
-Dałeś czadu, nie powiem. – Mężczyzna przyciska gazę do rany na ramieniu Phantoma. Mag ognia nawet nie zauważył, jak głęboko został zraniony, dopóki nie dostrzega czerwonych plam powoli rozlewających się na powierzchni materiału.
-Bez szwów się nie obejdzie – komentuje medyk.
-Zwycięża Pyrus: Spectra Phantom! – Głos komentatora zostaje zagłuszony krzykiem widowni. Oklaski przypominają serię wystrzałów z karabinów. Na zwieszających się ze środka sufitu ekranach, pojawia się zbliżenie na maga ognia. Sędzia podnosi rękę Spectry do góry w geście wygranej. Phantom ma jeszcze czas ukłonić się sztywno, zanim mężczyzna delikatnie acz stanowczo popycha go w stronę wyjścia z areny. Gus zostaje prawie wyniesiony przez swoich medyków.
Kolejne minuty zlewają się w jeden ciąg kolorów i głosów. Ktoś stara się go wyłuskać z ubrania, inna osoba odkaża skaleczenia. Jeden z medyków, po szybkim sprawdzeniu danych Spectry, aplikuje mu znieczulenie miejscowe. Phantom nie ma pojęcia kiedy znalazł się na kozetce w klinice połączonej z areną.
-Uwaga, zaczynam cię szyć, skarbie. – Matronowata lekarka ostrzega Spectrę chwilę przed zatopieniem w nim igły, mag ognia kiwa głową i zezuje w stronę poczynań kobiety. Wolną ręką zdjął już maskę i zaciska na niej palce.
-Boli? – Kręcący się w pobliżu pielęgniarz najwyraźniej zauważył śmiertelnie mocny chwyt na masce.
-Nie. – Spectra próbuje zlokalizować Heliosa, czuje jak jego energia zwija się w kręci zirytowana poczynaniami lekarzy.
Kiedy jest już po wszystkim, Spectra zostaje posadzony na łóżku w osobnym pokoju, z butelką wody z elektrolitami i zakazem ruszania się gdziekolwiek przez najbliższą godzinę. Helios syczy i kokosi się wściekle w nogach łóżka. Uraz łapy okazał się zwykłym, ale bolesnym stłuczeniem. Posmarowano go tylko jakąś maścią i kazano nie przeciążać łapy. Cała wściekłość bierze się z matkowania jednej z pielęgniarek. Smok nie lubi kontaktów z innymi ludźmi.
Cisza jaka teraz otula ich dwóch sprawia, że Spectra ma wrażenie bycia pod wodą bardzo, bardzo głęboko, prawie czuje jej nacisk na ciało. Bierze kilka głębokich wdechów i łyk wody. Próbuje skupić się na własnej magii, ogień tli się pod skórą. Spokojny, dający ciepło, ale i zwracający uwagę na ciemność czającą się tuż za rogiem.
Helios mruczy, jakby zamiast żyjącą istotą był robotem z wyjątkowo głośnym silnikiem.
-Ten cały Gus dał nam dziś popalić. – Pomruk Heliosa przybiera na sile, głęboki, bogaty dźwięk z ostrą nutą. Otulający niczym ciepły, ale kłujący koc. „To twoja wina” – mówi. Spectra o tym wie, więc nie odpowiada na uszczypliwy ton.
Myśli Phantoma raz po raz wracają do postaci Grava. Dzieciak mu się spodobał, jest silny i zaciekły. Od jakiegoś czasu Spectra rozważa założenie drużyny wojowników i Gus wydaje się być dobrym kandydatem. Spectra ignoruje tęsknotę, która przypomniała o sobie i ponownie owinęła swoje kolczaste ciało wokół serca maga ognia. Będzie musiał jakoś dorwać niebieskowłosego chłopaka. Helios prycha jakby czytał mu w myślach. W odwecie Spectra delikatnie naciska stopą na łapę smoka, który kłapie szczękami rozdrażniony.
Spectra zamyka oczy i całkiem uspokaja swoją energię, pozwala jej sięgnąć poza własne ciało. Czuje jak rozlewa się po pomieszczeniu, Helios jest teraz płomykiem lśniącym jasno na tle ciemności. Duma, ogień, metal. Phatom popycha swoją energię jeszcze dalej, rozkłada ją niczym wielką płachtę, rozciąga do granic możliwości. Pojedyncze światełka innych magów powoli rozświetlają pustkę. Orzeźwiający Aquos, drapieżny Darkus, jakiś rozgorączkowany Haos.
Spectra podrywa głowę gdy jego energia wyłapuje suchą energię Subterry, jednak równie szybko opada. To nie on. Helios zbliża się do Phantoma i przyciska do jego uda, chłodny ogień łaskocze świadomość Spectry, po czym łączy się w tańcu z jego własnym płomieniem. Razem sięgają jeszcze dalej.
Jest.
W hali zwycięzców. Spectra otwiera oczy i zrywa się z łóżka, ciało sprzeciwia się boląc w różnych miejscach i Phantom mimowolnie się krzywi, Helios również zeskakuje z mniejszą gracją niż ta z której słynie. Obaj są zmęczeni i obolali, ale Spectra woli załatwić wszystko teraz. Nie chce mieć czasu na zastanawianie się dlaczego tak bardzo zależy mu na Gravie. Echo ciepłej trochę zakurzonej energii rozbrzmiewa na obrzeżach jego świadomości, ale Phantom jest mistrzem w ignorowaniu go.
Ubiera leżący obok płaszcz i nakłada maskę. Helios rozciąga się na podłodze aż jego kości strzelają cicho.
-Idziemy. – Szybkim krokiem wychodzi ze swojego pokoju, smok truchta tuż za nim. Dotarcie do Hali Zwycięzców nie powinno zająć mu więcej niż pięć minut, ale obawia się, że Gus może uciec. Poszukiwania Phantoma nie należały do subtelnych i Grave nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem energii, z którą już walczył.
Na szczęście mag ziemi ciągle stoi w pomieszczeniu. Zrezygnowanie którym wręcz promieniuje zatyka gardło i szczypie w oczy. Spectra aż zwalnia kroku zaskoczony widokiem Gusa, który wygląda jakby przegrana całkowicie go złamała. Razem z Vulcanem stoją samotnie w ogromnej hali wypełnionej proporcjonalnie ogromnymi obrazami chowańców należących do najlepszych wojowników. Deszcz, błoto, porażka. Przytłumiona energia ziemi łaskocze nieprzyjemnie obrzeża świadomości Spectry. Scena, która się przed nim rozciąga pozostawia gorzki posmak na języku maga ognia. Gus albo ignoruje pojawienie się Phantoma, albo jest tak bardzo pochłonięty użalaniem się nad sobą, że naprawdę go nie zauważył. Vulcan za to, posyła w stronę blondyna jadowite spojrzenie.
Phantom kieruje w stronę obrazu malutką iskrę mocy, wystarczającą aby oko Heliosa rozbłysło krwistą czerwienią.
-Widzisz to? – Na dźwięk zachrypniętego głosu Spectry, Grav odwraca się z takim impetem, że Phantom jest zaskoczony, że nie stracił równowagi. Vulcan natychmiast wychodzi na przód, pomiędzy dwóch magów. Helios nie rusza się z miejsca.
-Zostałeś wybrany! Dołącz do mnie, a razem będziemy walczyć o nowe jutro! – Słowa same opuszczają usta Spectry. Był tak bardzo przejęty dotarciem tutaj, że nawet przez sekundę nie pomyślał co powie Gusowi. Teraz, stara się sprawiać wrażenie, że to część jakiegoś większego planu. Oczy Grave przypominają wielkością spodki. Mokre liście, promienie słońca, rosa. Energia Grave owija się wokół Spectry niczym pędy lgnące do słońca.
Oddech Phantoma grozi ugrzęźnięciem w jego gardle, na tak jawny przejaw wdzięczności, więc postanawia tylko czekać, aż to Gus coś powie. Grav za to wygląda na równie poruszonego, ponieważ tylko kiwa głową, po czym, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych, klęka.
-Nie zawiodę cię mistrzu Spectra! – Kąciki ust Phantoma unoszą się ku górze. Helios wydaje z siebie coś graniczącego z krótkim śmiechem.
-Tutaj jesteście! – Podniosły moment zostaje przerwany przez oburzony krzyk i huk drzwi uderzających o ścianę. Spectra razem z Gusem podskakują w miejscu. Do hali wpada grupka rozwścieczonych pielęgniarek. Jedna bezceremonialnie chwyta Phantoma za ramię, dwie inne dopadają do Gusa.
-Której części zdania „nie ruszać się” panowie nie rozumieją!? – Furia potężnie zbudowanej kobiety, której stalowy chwyt właśnie odcina dopływ krwi do dłoni Spectry, jest wręcz namacalna. Mimo, że nie ma mocy wyraźnie jest siłą z którą należy się liczyć i Phantom ma wystarczająco instynktu samozachowawczego, żeby poddać się bez walki.
-Mistrzu! Jestem w pokoju numer 101! – Gus najwyraźniej też wie, że nie ma szans w starciu z rozjuszonymi pielęgniarkami, bo pozwala im się odholować przez drzwi. Helios śmieje się w kułak, zgrzytliwym dźwiękiem, przypominającym dławiący się traktor. Vulcan za to truchtem podąża za swoim partnerem.
Kobieta-behemot mruczy pod nosem o ekscentrycznych magach z zerową umiejętnością dbania o siebie lub tym bardziej reguły. Obrzuca spojrzeniem Spectrę, prawdopodobnie szacując szkody, jakie wyrządziła misja Phantoma.
-Teraz pan spokojnie pójdzie do swojego pokoju, poczeka aż doktor uzna, że może pan iść do domu i nie przekroczy pan progu areny przez następne dwa tygodnie. – Jej ton nie pozwala na najmniejszy przejaw buntu.
-Tak jest, proszę pani! – Spectra zasalutowałby, gdyby tylko mógł ruszyć prawą ręką. Teraz, kiedy udało mu się zwerbować Gusa, nie obchodzi go już nic. Kiedy tylko kobieta go puszcza spacerowym krokiem rusza w stronę swojego pokoju odprowadzony świdrującym wzrokiem pielęgniarki. Helios dla uniknięcia jej gniewu rusza sztywnym krokiem, maskującym utykanie na tylną łapę.
***
Już sam ryk tłumów sprawia, że adrenalina krąży w żyłach Spectry. Czuje jak energia drży tuż pod jego skórą, bierze głęboki wdech i powoli wypuszcza powietrze z płuc. Z ust unosi się para. Helios mruczy - głęboki dźwięk, który czuć w kościach i Spectra ma wrażenie, że wibruje do jego rytmu.
-No dalej! – Porusza ramionami jakby przygotowywał się do szarży. Jego następny przeciwnik ma być Subterą i Phantom nie może doczekać się starcia. Nawet tutaj czuje echo ziemistej energii – stabilnej i spokojnej. Jakby odpowiadała na podekscytowaną energię Spectry. Ozon, rozgrzany do białości metal i popiół. Maniakalny błysk pojawia się w jego oczach, Helios ociera się o nogi Phantoma wibrując - pożar, ciemność, krew odpowiadają na wezwanie blondyna.
-Do kolejnej walki stanie niepokonany jak dotąd mistrz ognia! Jego przeciwnik to nowo odkryta gwiazda Walk Magicznych – Gus Grav! Kto dzisiaj zwycięży?! Zostawiający po sobie pożogę i zgliszcza, Pyrus: Spectra Phantom, czy niewzruszony niczym góra, Subtera: Gus Grav!? – Para ponownie bucha z ust ognistego maga na dźwięk głosu komentatora. Usta rozciąga drapieżny grymas, a energia podrywa się i skrzy na skórze, pomruk Heliosa przypomina grzmot.
Wrota na arenę otwierają się powoli i Spectra z trudem nakłada maskę chłodnego opanowania. Jego magia skręca się wokół, kontrastując z fasadą i Phantom uśmiecha się drwiąco. Helios już wychodzi na zewnątrz pusząc się i potrząsając łbem. Ciemność, krew i obezwładniający żar tańczą do pary z ozonem, metalem i pożogą, napierając na równie splątane rdzę, wysuszoną ziemię, słońce i magmę. Nadchodzący z naprzeciwka niebieskowłosy chłopak wzdryga się, a jego chowaniec natychmiast ustawia tuż przed magiem ziemi, gotowy żeby go bronić.
Spectra powoli zbliża się do środa areny, gdzie staje w lekkim rozkroku. Doping publiczności, niczym grzmot przetacza się po arenie, niemal ogłuszając zawodników. Phantom ma wrażenie, że zaraz wywibruje z własnej skóry i stanie się ogniem. Nic go w tedy nie powstrzyma. Helios odrzuca głowę do tyłu, jego energia smaga Spectrę i zmusza do wzięcia się w garść. Wyszczerzone kły błyszczą złowrogo obiecując ból i cierpienie, Phantom nie może powstrzymać się od obnażenia własnych zębów. Razem są niepokonani.
Gus prostuje plecy i pozwala własnej energii owinąć się wokół ciała, jego chowaniec również tworzy ochronną powłokę. Tłum wyje dziko, chociaż jeszcze nawet nie zaczęli walczyć. Arena jest ogromna, wyłożona ubitą ziemią. Gdzieniegdzie ciągle widać bruzdy po innych walkach. Ściany są umorusane sadzą, a tu i ówdzie w oczy rzucają się cięcia, prawdopodobnie od nietrafionych ataków Ventusa, albo może wyjątkowo brutalnego Aquosa, zupełnie jakby dodatkowo umacniane betonowe płyty były zrobione z plasteliny. Publika jest chroniona polem siłowym, jednak Spectra i tak ma ochotę śmiać się z ludzi, którzy z takim oddaniem oglądają „mordobicie na sterydach”. Zastyga w bezruchu. To nie on wymyślił to określenie.
Mira. Ciepło, trawa, adoracja. Przed oczami ma radosny uśmiech i pełne ufności spojrzenie.
Zaciska zęby, energia Gusa przywołuje w pamięci wspomnienia, których Phantom stara się pozbyć. Zamknąć gdzieś w najdalszych zakamarkach umysłu, żeby już nigdy nie wychyliły swych paskudnych łbów. Już nie jest żałosnym Keithem Clayem, idealnym synkiem i bratem! Nie musi codziennie udawać, że nudne życie wzorowego chłopca z dobrego domu mu wystarcza. Cichy głos, że nie wszytsko było aż tak złe zostaje zmiażdżony zanim jeszcze do końca przebrzmi. Jego energia skręca się niczym ogromy wąż: dzikie, palące zimno. Tylko ryk Heliosa sprawia, że Spectra wyrywa się ze wspomnień. Odskakuje do tyłu, o milimetry unikając filaru ziemi wyrastającego spod jego stóp.
Walka już się rozpoczęła, jednak był zbyt zagubiony we własnym świecie żeby to zauważyć. Wysyła szybko wiązkę energii w stronę Heliosa, dziękując za ratunek, ale i dodając mu mocy przy parowaniu ataków ziemnego chowańca. Szybko przenosi całą swoją uwagę na szarżującego Gusa, już nie może sobie pozwolić na rozkojarzenie. Chłopka podrywa zaskakująco duże fragmenty skał, pokruszonych i rozrzuconych na całej szerokości areny, i ze świstem posyła je w stronę Phantoma. Mag ognia unika ich jak może, jednak kilka ostrych krawędzi zahacza o niego. Ramię, dłoń, udo. Ledwo rejestruje ból, zaciekły atak dodatkowo otrzeźwia. Ciepła krew, która spływa z niektórych zadrapań paruje w wypełnionym energią powietrzu.
Grav jest nie do zatrzymania, przypiera Spectrę do muru, zmusza do wykonywania uników, nie pozwala na skupienie zbyt dużej ilości energii. Phantom warczy wściekle. Furia nadaje jego magii krwistoczerwonego koloru. Jest wściekły na siebie za nieuwagę, wściekły na Gusa za jego energię tak bardzo przypominającą energię Miry. Tłum wyje z uciechy. Doping miesza się z oburzonymi wrzaskami.
-Czyżby nasz czerwony demon był nie w formie? – Komentator dolewa tylko oliwy do ognia. Jego głos jest idealną mieszanką szoku i drwiny. Phantom wyrywa się do przodu. Szarżuje niczym rozjuszony byk, nieprzetworzona energia zalewa Grava, który otwiera szeroko oczy. Zupełnie jak sarna na widok ciężarówki, tylko stoi patrząc na atakującego Spectrę, który w tej chwili naprawdę musi przypominać demona: maska zakrywająca oczy, wyszczerzone zęby, rozwiane włosy, przytłaczająca magia.
Phantom naciera, ogień ryczy w jego uszach, muska skórę i gotuje krew w żyłach. Gus nie ma szans na uniknięcie pięści w brzuch. Nawet się jej nie spodziewa. Zgina się w pół dławiąc i rzężąc, a Spectra bez chwili wahania kopniakiem posyła go na ziemię, prawie dwa metry dalej. Chowaniec Grava próbuje wyrwać się Heliosowi i pomóc magowi, jednak smok korzysta z nieuwagi golema i wgryza się w przedramię stworzenia. Vulcan wyje, bardziej z zaskoczenia niż bólu, a Spectra ma wrażenie, że słyszy jak zęby Heliosa ze zgrzytem ślizgają się po pancerzu chowańca. Nie ma czasu długo się nad tym zastanawiać, bo Gus posyła w jego stronę ostro zakończone kamienie. O włos mijają twarz Phantom, muskając maskę.
Gus ciągle jest w szoku po niekonwencjonalnym ataku, jednak szybko wyrywa ziemię spod nóg Spectry, dla zdobycia kilku cennych sekund. Phantom z przekleństwem na ustach odskakuje jeszcze dalej. Ten ruch! Zgrzyta zębami obiegając dookoła Grava, kątem oka widzi, że Vulcan w końcu wyrwał się Heliosowi. To dobrze.
-Helios! – Krzyk Spectry przeszywa powietrze i smok natychmiast rusza w jego stronę. Phantom nie musi mówić czego oczekuje, razem z Heliosem działają niczym dobrze naoliwiona maszyna. Jakby mogli sobie czytać w myślach. Chowaniec pędzi z naprzeciwka, utykając na lewą tylną łapę. Spectra musi przyznać, że nie na darmo okrzyknięto Gusa wschodzącą gwiazdą. Wspaniale! Wygrana z takim przeciwnikiem tylko umocni pozycję Spectry jako numer jeden. Pyrus kontra Subtera jest prawie tak samo skazany na porażkę jak Pyrus kontra Aquos. Przynajmniej tak sądzą inni.
Ogień śpiewa w żyłach Phantoma. Nic go już nie powstrzyma. Zbliżając się do Heliosa, Spectra tworzy kulę oślepiającego ognia w dłoniach, smok wypada przed swojego partnera rycząc wściekle, czarne łuski lśnią w blasku reflektorów. Gus podrywa ścianę, ziemi żeby zablokować nadchodzący atak, jednak Helios tylko wybija się do góry. Rozkłada skrzydła, światło przeszywa ich błonę i Helios wygląda jakby płoną.
Spectra posyła w stronę smoka kulę ognia, akurat kiedy Vulcan na niego wpada, zderzenie posyła Phantoma na ziemię, a impakt upadku wypycha mu powietrze z płuc. Maska spada z twarzy i toczy się nie wiadomo gdzie.
Tłum ryczy do wtóru Heliosowi, który połyka ogień Spectry. Smok zatacza koła nad Gusem jedno, drugie, aż w końcu nurkuje w stronę maga ziemi. Otwiera paszczę i wydycha oślepiający strumień ognia. Gus z krzykiem, próbuje uciekać, jednak Helios jest szybszy, ogień muska włosy i ubranie Gravea, a w powietrzu zaczyna unosić się swąd spalenizny.
Gus żeby uniknąć bolesnych poparzeń podrywa z ziemi piasek i tworzy z niego coś w rodzaju zbroi, kilka kamieni ze świstem wzbija się w powietrze i zmusza Heliosa do serii karkołomnych manewrów. Sypiąc iskrami smok ostatecznie rusza w stronę Spectry, który siłuje się na ziemi z Vulcanem.
Z satysfakcją wpada na rogatego chowańca, wbijając szpony w jego pancerz i odrywając go od Phantoma. Mag ognia nie tracąc czasu przetacza się na czworaka i wypada do przodu, w stronę utraconej maski. Dobiega do niej w momencie, jak Helios posyła Vulcana w kierunku Gusa. Mag instynktownie wystawia ręce, żeby złapać swojego partnera i siła zderzenia odrzuca ich obu do tyłu. Graveowi udaje się spulchnić ziemię tuż przed upadkiem.
Spectra w biegu dociska maskę do twarzy, Helios pędzi z naprzeciwka. Furia, krew, metal, dym. Pulsująca energia wyprzedza ich atak i Gus dławi się magią, która zalewa ich niczym tsunami. Zanim jeszcze ogień zatrzaskuje ich w swoich szczękach, Grave czuje uderzenie gorąca niosące obietnicę cierpienia. W ostatniej chwili udaje mu się poderwać wystarczająco ziemi, żeby stworzyć małą jaskinię. Ogień zmusza ich do wciśnięcia się w najdalszy jej kąt.
Phantom wybucha niepohamowanym śmiechem, widząc poczynania swojego przeciwnika, pomruk Heliosa wibruje w kościach, a tłum ryczy, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Ogień huczy, szczelnie otaczając Gusa. Czerwień odbija się w smoczych łuskach i demonicznej masce. Spectra i Helios wygrali. Cynamon, dym, żar ich energie tańczą splątane razem tak ciasno, że nie da się ich odróżnić, krew śpiewa w żyłach. Spectrze kręci się w głowie, od krzyku, zmęczenia i adrenaliny.
Jeżeli Gusowi wcześniej nie skończy się tlen, z pewnością ugotuje się w piecu, który sam sobie stworzył. Phantom pompuje całą swoją energię w ryczący ogień, kątem oka widzi jak Helios wzbija się w powietrze i zaczyna krążyć nad pułapką doskonałą.
Sędzia wybiega ze swojego zabezpieczonego kąta po przepisowych 10 sekundach, dmąc w gwizdek, którego przeszywający dźwięk rani uszy.
-Koniec! Koniec! – Macha rękami, wnęka w jednej ze ścian napełnia się wodą, która zostaje natychmiast posłana w kierunku pożaru. Spectra również zaczyna wyciszać ogień. Helios ląduje tuż koło niego. Arena znowu wypełnia się gwizdami i krzykami widzów, rozbrzmiewa gong, a jego dźwięk można praktycznie poczuć.
Gus wypełza ze swojej jaskini, osmolony i z szeroko otwartymi oczami. Nawet nie próbuje wstać, tylko klęczy dysząc ciężko, Vulcan opiera się o jego bok, równie wyprowadzony z równowagi. Spectra ma wrażenie, że dostrzega podziw w zielonych oczach. Kilku medyków wybiega na arenę, dwóch rusza w kierunku przegranych, sprawdzając w jakim są stanie. Jeden staje przy Spectrze.
-Dałeś czadu, nie powiem. – Mężczyzna przyciska gazę do rany na ramieniu Phantoma. Mag ognia nawet nie zauważył, jak głęboko został zraniony, dopóki nie dostrzega czerwonych plam powoli rozlewających się na powierzchni materiału.
-Bez szwów się nie obejdzie – komentuje medyk.
-Zwycięża Pyrus: Spectra Phantom! – Głos komentatora zostaje zagłuszony krzykiem widowni. Oklaski przypominają serię wystrzałów z karabinów. Na zwieszających się ze środka sufitu ekranach, pojawia się zbliżenie na maga ognia. Sędzia podnosi rękę Spectry do góry w geście wygranej. Phantom ma jeszcze czas ukłonić się sztywno, zanim mężczyzna delikatnie acz stanowczo popycha go w stronę wyjścia z areny. Gus zostaje prawie wyniesiony przez swoich medyków.
Kolejne minuty zlewają się w jeden ciąg kolorów i głosów. Ktoś stara się go wyłuskać z ubrania, inna osoba odkaża skaleczenia. Jeden z medyków, po szybkim sprawdzeniu danych Spectry, aplikuje mu znieczulenie miejscowe. Phantom nie ma pojęcia kiedy znalazł się na kozetce w klinice połączonej z areną.
-Uwaga, zaczynam cię szyć, skarbie. – Matronowata lekarka ostrzega Spectrę chwilę przed zatopieniem w nim igły, mag ognia kiwa głową i zezuje w stronę poczynań kobiety. Wolną ręką zdjął już maskę i zaciska na niej palce.
-Boli? – Kręcący się w pobliżu pielęgniarz najwyraźniej zauważył śmiertelnie mocny chwyt na masce.
-Nie. – Spectra próbuje zlokalizować Heliosa, czuje jak jego energia zwija się w kręci zirytowana poczynaniami lekarzy.
Kiedy jest już po wszystkim, Spectra zostaje posadzony na łóżku w osobnym pokoju, z butelką wody z elektrolitami i zakazem ruszania się gdziekolwiek przez najbliższą godzinę. Helios syczy i kokosi się wściekle w nogach łóżka. Uraz łapy okazał się zwykłym, ale bolesnym stłuczeniem. Posmarowano go tylko jakąś maścią i kazano nie przeciążać łapy. Cała wściekłość bierze się z matkowania jednej z pielęgniarek. Smok nie lubi kontaktów z innymi ludźmi.
Cisza jaka teraz otula ich dwóch sprawia, że Spectra ma wrażenie bycia pod wodą bardzo, bardzo głęboko, prawie czuje jej nacisk na ciało. Bierze kilka głębokich wdechów i łyk wody. Próbuje skupić się na własnej magii, ogień tli się pod skórą. Spokojny, dający ciepło, ale i zwracający uwagę na ciemność czającą się tuż za rogiem.
Helios mruczy, jakby zamiast żyjącą istotą był robotem z wyjątkowo głośnym silnikiem.
-Ten cały Gus dał nam dziś popalić. – Pomruk Heliosa przybiera na sile, głęboki, bogaty dźwięk z ostrą nutą. Otulający niczym ciepły, ale kłujący koc. „To twoja wina” – mówi. Spectra o tym wie, więc nie odpowiada na uszczypliwy ton.
Myśli Phantoma raz po raz wracają do postaci Grava. Dzieciak mu się spodobał, jest silny i zaciekły. Od jakiegoś czasu Spectra rozważa założenie drużyny wojowników i Gus wydaje się być dobrym kandydatem. Spectra ignoruje tęsknotę, która przypomniała o sobie i ponownie owinęła swoje kolczaste ciało wokół serca maga ognia. Będzie musiał jakoś dorwać niebieskowłosego chłopaka. Helios prycha jakby czytał mu w myślach. W odwecie Spectra delikatnie naciska stopą na łapę smoka, który kłapie szczękami rozdrażniony.
Spectra zamyka oczy i całkiem uspokaja swoją energię, pozwala jej sięgnąć poza własne ciało. Czuje jak rozlewa się po pomieszczeniu, Helios jest teraz płomykiem lśniącym jasno na tle ciemności. Duma, ogień, metal. Phatom popycha swoją energię jeszcze dalej, rozkłada ją niczym wielką płachtę, rozciąga do granic możliwości. Pojedyncze światełka innych magów powoli rozświetlają pustkę. Orzeźwiający Aquos, drapieżny Darkus, jakiś rozgorączkowany Haos.
Spectra podrywa głowę gdy jego energia wyłapuje suchą energię Subterry, jednak równie szybko opada. To nie on. Helios zbliża się do Phantoma i przyciska do jego uda, chłodny ogień łaskocze świadomość Spectry, po czym łączy się w tańcu z jego własnym płomieniem. Razem sięgają jeszcze dalej.
Jest.
W hali zwycięzców. Spectra otwiera oczy i zrywa się z łóżka, ciało sprzeciwia się boląc w różnych miejscach i Phantom mimowolnie się krzywi, Helios również zeskakuje z mniejszą gracją niż ta z której słynie. Obaj są zmęczeni i obolali, ale Spectra woli załatwić wszystko teraz. Nie chce mieć czasu na zastanawianie się dlaczego tak bardzo zależy mu na Gravie. Echo ciepłej trochę zakurzonej energii rozbrzmiewa na obrzeżach jego świadomości, ale Phantom jest mistrzem w ignorowaniu go.
Ubiera leżący obok płaszcz i nakłada maskę. Helios rozciąga się na podłodze aż jego kości strzelają cicho.
-Idziemy. – Szybkim krokiem wychodzi ze swojego pokoju, smok truchta tuż za nim. Dotarcie do Hali Zwycięzców nie powinno zająć mu więcej niż pięć minut, ale obawia się, że Gus może uciec. Poszukiwania Phantoma nie należały do subtelnych i Grave nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem energii, z którą już walczył.
Na szczęście mag ziemi ciągle stoi w pomieszczeniu. Zrezygnowanie którym wręcz promieniuje zatyka gardło i szczypie w oczy. Spectra aż zwalnia kroku zaskoczony widokiem Gusa, który wygląda jakby przegrana całkowicie go złamała. Razem z Vulcanem stoją samotnie w ogromnej hali wypełnionej proporcjonalnie ogromnymi obrazami chowańców należących do najlepszych wojowników. Deszcz, błoto, porażka. Przytłumiona energia ziemi łaskocze nieprzyjemnie obrzeża świadomości Spectry. Scena, która się przed nim rozciąga pozostawia gorzki posmak na języku maga ognia. Gus albo ignoruje pojawienie się Phantoma, albo jest tak bardzo pochłonięty użalaniem się nad sobą, że naprawdę go nie zauważył. Vulcan za to, posyła w stronę blondyna jadowite spojrzenie.
Phantom kieruje w stronę obrazu malutką iskrę mocy, wystarczającą aby oko Heliosa rozbłysło krwistą czerwienią.
-Widzisz to? – Na dźwięk zachrypniętego głosu Spectry, Grav odwraca się z takim impetem, że Phantom jest zaskoczony, że nie stracił równowagi. Vulcan natychmiast wychodzi na przód, pomiędzy dwóch magów. Helios nie rusza się z miejsca.
-Zostałeś wybrany! Dołącz do mnie, a razem będziemy walczyć o nowe jutro! – Słowa same opuszczają usta Spectry. Był tak bardzo przejęty dotarciem tutaj, że nawet przez sekundę nie pomyślał co powie Gusowi. Teraz, stara się sprawiać wrażenie, że to część jakiegoś większego planu. Oczy Grave przypominają wielkością spodki. Mokre liście, promienie słońca, rosa. Energia Grave owija się wokół Spectry niczym pędy lgnące do słońca.
Oddech Phantoma grozi ugrzęźnięciem w jego gardle, na tak jawny przejaw wdzięczności, więc postanawia tylko czekać, aż to Gus coś powie. Grav za to wygląda na równie poruszonego, ponieważ tylko kiwa głową, po czym, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych, klęka.
-Nie zawiodę cię mistrzu Spectra! – Kąciki ust Phantoma unoszą się ku górze. Helios wydaje z siebie coś graniczącego z krótkim śmiechem.
-Tutaj jesteście! – Podniosły moment zostaje przerwany przez oburzony krzyk i huk drzwi uderzających o ścianę. Spectra razem z Gusem podskakują w miejscu. Do hali wpada grupka rozwścieczonych pielęgniarek. Jedna bezceremonialnie chwyta Phantoma za ramię, dwie inne dopadają do Gusa.
-Której części zdania „nie ruszać się” panowie nie rozumieją!? – Furia potężnie zbudowanej kobiety, której stalowy chwyt właśnie odcina dopływ krwi do dłoni Spectry, jest wręcz namacalna. Mimo, że nie ma mocy wyraźnie jest siłą z którą należy się liczyć i Phantom ma wystarczająco instynktu samozachowawczego, żeby poddać się bez walki.
-Mistrzu! Jestem w pokoju numer 101! – Gus najwyraźniej też wie, że nie ma szans w starciu z rozjuszonymi pielęgniarkami, bo pozwala im się odholować przez drzwi. Helios śmieje się w kułak, zgrzytliwym dźwiękiem, przypominającym dławiący się traktor. Vulcan za to truchtem podąża za swoim partnerem.
Kobieta-behemot mruczy pod nosem o ekscentrycznych magach z zerową umiejętnością dbania o siebie lub tym bardziej reguły. Obrzuca spojrzeniem Spectrę, prawdopodobnie szacując szkody, jakie wyrządziła misja Phantoma.
-Teraz pan spokojnie pójdzie do swojego pokoju, poczeka aż doktor uzna, że może pan iść do domu i nie przekroczy pan progu areny przez następne dwa tygodnie. – Jej ton nie pozwala na najmniejszy przejaw buntu.
-Tak jest, proszę pani! – Spectra zasalutowałby, gdyby tylko mógł ruszyć prawą ręką. Teraz, kiedy udało mu się zwerbować Gusa, nie obchodzi go już nic. Kiedy tylko kobieta go puszcza spacerowym krokiem rusza w stronę swojego pokoju odprowadzony świdrującym wzrokiem pielęgniarki. Helios dla uniknięcia jej gniewu rusza sztywnym krokiem, maskującym utykanie na tylną łapę.
Komentarze
Prześlij komentarz