Kolejna miniaturka, tym razem z Lynciem oraz pewnym specyficznym kaktusem w roli głównej, czyli mała łatka do jego krótkiej kariery florysty. 410 słów.
*
Gwar ulicy, który nasilił się wraz z nadejściem popołudnia, zamiast
grać na nerwach coraz bardziej uspokajał Lynca. Przypominał mu dom. Udawanie
sprzedawcy kwiatów okazało się być mało wymagające. Po pierwszej fali paniki,
spowodowanej nieznajomością ziemskiej flory, Lync odkrył, że jeżeli będzie
mówił z akcentem usłyszanym u Gehabiczów ludzie przezornie będą wskazywali
palcami, które kwiatki chcą kupić.
Teraz
siedząc w cieniu i przyglądając się pozostałym roślinom, Volana powoli
opanowywała senność. Nawet nie zdawał sobie sprawy w jak dużym stresie żył
przez ostatnie dni (czy może nawet miesiące?), dopóki nie pozwolił sobie na
chwilę odpoczynku.
Tutaj, na Ziemi, nikt nie
wiedział kim jest, ludzie patrzyli na niego i widzieli tylko nastolatka
dorabiającego w kwiaciarni. To było zaskakująco oczyszczającym przeżyciem.
Chociaż przez chwilę nie musiał martwić
się żadnymi spiskami ani oceniać komu najlepiej się podlizać, nie musiał się
pilnować żeby nie zepsuć swojej reputacji jakimś nieprzemyślanym ruchem. Nikt
nie patrzył mu na ręce, tak jak to robił Spectra. Nie musiał wysłuchiwać kazań
wygłaszanych przez nadętego gówniarza, któremu dano za wiele mocy. Lync w głębi
duszy kibicował Spetrze w obaleniu Zenohelda, chociażby dla samej przyjemności
oglądania paniki Hydrona.
Lync został wyrwany z rozmyślań
przez kogoś dopraszającego się o „kaktusa”, Volan mrugnął na klientkę i z
przepraszającym uśmiechem poprosił, żeby dziewczyna powtórzyła zamówienie.
Najlepiej jak mógł naśladował przy tym akcent ziemskiego naukowca, tym razem
również poskutkowało to wskazaniem przez dziewczynę żądanej rośliny. Oczywiście
musiało chodzić o iglaste dziwactwo. Vexos włożył delikatnie kwiatka do
siateczki, unikając czyhających na jego palce igieł, i podał go odbierając przy
okazji odliczoną kwotę pieniędzy. Kolejny plus udawania obcokrajowca – ludzie
najczęściej płacili ustaloną cenę.
Lync pożegnał klientkę i
zapatrzył się na półkę z kaktusami. Wśród kolczastych wybryków natury dojrzał jednego
o jeszcze dziwniejszym wyglądzie. Roślinka była pokryta białym meszkiem. Lync podrapał
się po policzku, kwiatek kogoś mu przypominał. Po chwili zadumy usta Volana rozciągnęły
się w szerokim uśmiechu – kaktus przypominał mu czub Shadowa. Lync rozejrzał
się wokół, upewniając się że nikt nie zwraca na niego uwagi, po czym z
dziecięcą radością chwycił roślinkę i przesadził do najróżowszej doniczki jaką
znalazł. Podczas przesadzania okazało się, że roślinka pod niewinnym meszkiem kryła
igły gotowe do ataku.
- Uż ty mały…! – Lync zasyczał
wyciągając igły z palców. Po chwili szperania po szafkach udało mu się znaleźć
pasującą wstążkę, którą przybrał puszysty czubek.
Lync odstąpił dwa kroki od swojego
dzieła i z dumą przyglądał się różowo-kolczastej potworności. Szeroki uśmiech
szybko przerodził się w napad niepohamowanego śmiechu, kiedy wyobraźnia Lynca
zastąpiła kwiatka Shadowem we własnej osobie.
*
Miałam napisać coś kompletnie innego ale jakoś tak samo wyszło, że powstała ta oto miniaturka.
Chociaż najpierw to powstał obrazek, a miniaturka się do niego dopisała.
Uznajmy, że Vestala ma swojego snapchata.
Jeju, to było mega urocze i zabawne!
OdpowiedzUsuńTeż sobie wyobraziłam Shadowa w różowym i z kokardką XD
Uwielbiam Lynca
Cieszę się, że miniaturka przypadła do gustu!
UsuńChyba moje ulubione. Nie tylko dlatego, że o Lyncu. Widać, że za tym stoi cały świat! Swoją drogą snapchat bardzo pasuje mi do Shadowa, ale boję się myśleć co wysyła. XD
OdpowiedzUsuńShadow i snapchat to byłby całkowicie niekontrolowany chaos xd
Usuń