Profesor Clay przyłapany na przepracowywaniu się staje twarzą w twarz ze zdegustowanym SpectrąTM (który być może z własnej woli postanowił nawiedzić lokalnego naukowca-zombie, kto to wie?).
Żeby ułatwić sobie życie ochrzciłam profesora Claya per Faris jako że nigdy nie poznaliśmy jego imienia.
Żeby ułatwić sobie życie ochrzciłam profesora Claya per Faris jako że nigdy nie poznaliśmy jego imienia.
987 słowa, czyli Nekoi postanawia odkopać dawno zapomniane umiejętności pisarskie.
*
Spectra zawędrował do
laboratorium całkowicie i kompletnie przez przypadek. Naprawdę. Nie zamierzał
się tam znaleźć. Nawet mu to przez myśl nie przeszło gdy jego grupa została
wezwana na zebranie w zamku Zenohelda. Po długim i monotonnym kazaniu o tym jak
to Vexosi stali się rozpieszczonymi nierobami, którym woda sodowa uderzyła do
głowy (w tym momencie Zenoheld spojrzał na Spectrę w taki sposób, że zimny
dreszcz przegalopował mu po plecach) Phantom postanowił pozwiedzać zamek w
ramach odzyskania równowagi emocjonalnej. Fakt, że jego nogi zaprowadziły go
tuż pod drzwi laboratorium numer pięć był czystym przypadkiem. Jednak skoro już
znalazł się tak blisko profesora Claya postanowił skorzystać z okazji i
sprawdzić czy naukowiec faktycznie przykładał się do swoich obowiązków.
-Wyglądasz jakbyś własnoręcznie
siłował się z Heliosem – wypalił zanim zdążył ugryźć się w język na widok
mężczyzny. Clay tylko spojrzał na niego ponuro i upił łyk kawy trzymanej w jednej
ręce, w drugiej miał coś co składało się z blachy i miliona poplątanych
przewodów.
-Też chciałbym powiedzieć, że miło cię widzieć ale nie lubię
kłamać. – Nawet jego głos był zachrypnięty. Spectra zmrużył zirytowany oczy,
ale zamiast odpyskować przyjrzał się bliżej naukowcowi. Cienie pod oczami
upodobniały go do szopa, a rozczochrane włosy stały prawie tak samo dumnie, jak
misternie ułożony czub Spectry. Nawet zapuszczona broda była nastroszona jakby
Claya popieściło 220V.
-Ha-ha, normalnie płaczę ze śmiechu. – Spectra skrzyżował
ramiona na piersi. Jakaś mała część jego sumienia kazała mu zainteresować się,
czy profesor nie planował aby samobójstwa poprzez zapracowanie, ale wizerunek
Spectry nie pozwalał na tak oczywisty pokaz troski. Zanim udało mu się ułożyć
skuteczny plan zatroszczenia się o zdrowie naukowca, Clay odwrócił się do niego
plecami i powędrował w głąb laboratorium. Phantom przez chwilę kontemplował czy
ruszenie za nim to już troska ale postanowił rozegrać to jak zwykłe
naprzykrzanie się.
-Gdzie podziała się reszta twoich sługusów? – zapytał niby
mimochodem Spectra rozglądając się po dziwnie pustym laboratorium.
-Pracują w siedemnastce, miałem już dość plączących się pod
nogami idiotów – Clay machnął ręką ni to wskazując na laboratorium numer
siedemnaście, ni to na laboratorium numer pięć. Spectra dostrzegł nieludzki
bałagan panujący w około i szybko domyślił się, że banicja idiotów musiała mieć
miejsce już jakiś czas temu. Taka decyzja go nie zdziwiła, już nie raz był
świadkiem jak Clay wyrzucał za drzwi swoich asystentów, bo któryś z nich
niewyraźnie zapisał notatki, a profesor był na skraju załamania nerwowego
spowodowanego nadciągającymi terminami. Spectra dziękował bogu, że sam był o
wiele bardziej odporny na stres.
-I chcesz mi powiedzieć, że pracujesz tutaj całkiem sam?
-Oczywiście, że nie! Mam do pomocy dyszącego mi nad karkiem
Zenohelda. – Phantom przez chwilę starał się samym spojrzeniem zmusić naukowca
do odbycia z nim normalnej rozmowy ale Clay albo był już na ten wzrok
uodporniony, albo maska psuła cały efekt.
-Jeżeli już skończyłeś zabierać mi cenny czas zapraszam do
wyjścia. Wierzę, że sam trafisz. – Z jednej strony Clay miał rację: Vexosi
potrzebowali najlepszych maszyn do pokonania Ruchu Oporu (chociaż Spectra
wątpił, czy to coś da), Zenoheld naciskał na wszystkich naukowców, których miał
w garści, oraz kilku spoza swojego kręgu skorumpowanych jajogłowych, żeby
dokończyli System Zniszczenia Bakuganów
opracowany przez samego Claya. Poza tym Spectra był pewny, że naukowiec
przebąkiwał coś o funduszach na system zastępczy jakby mało było mu ciągłej
roboty. Z drugiej jednak strony na widok głównego naukowca bezskutecznie
starającego się skleić trzymany
wcześniej złom taśmą klejącą Phantom mocno
zwątpił w umiejętność mierzenia sił na zamiary profesora Claya.
Jeszcze nie tak dawno temu,
częściej niż rzadziej, pilnował żeby Faris Clay, przypadkiem nie doprowadził
swoich biednych asystentów do obłędu swoimi okropnymi nawykami i, przy okazji,
samego siebie nie wysłał do grobu przez zapracowanie. W ekstremalnych
sytuacjach wysyłał Mirę, żeby swoim spojrzeniem smutnego basseta zagrała na
sumieniu ojca i zmusiła go do wzięcia przerwy. Tym razem jednak nie był tutaj
jako zatroskany syn, a Mira znajdowała się po drugiej stronie Vestalii
osobiście napędzając szał twórczy Farisa. Spectra nie chciał wypaść z roli
cynicznego lidera ale nie widział innego sposobu na przemówienie Clayowi do
rozumu. W czasie kiedy Phantom starał się wymyślić jakiś plan akcji naukowiec zdążył
skończyć pastwić się nad kawałkiem złomu i skupił całą swoją uwagę na światłokopi projektu, prawdopodobnie, zastępczego systemu. Chłopak zmierzwił włosy w zadumie gdy
zauważył, że Faris wpatruje się w projekt położony do góry nogami.
-Powiedz mi, kiedy ostatnio spałeś? – ostatecznie postanowił
zignorować na chwilę rolę najlepszego gracza Pyrrusa i przyjąć z powrotem rolę
syna. Clay jeszcze przez chwilę wpatrywał się bez ruchu w punkt na planie po czym utkwił puste spojrzenie w Spectrze.
-Zaplanowałem tygodniową drzemkę na czwartek za dwa
tygodnie. – Gdyby Spectra nie miał maski na nosie uścisnął by go w geście
irytacji z domieszką litości.
-Jesteś już zombie, samo wpuszczenie cię do laboratorium
zagraża bezpieczeństwu. Czy tak trudno jest to zauważyć?
-Jestem najlepszym naukowcem, beze mnie ta grupa idiotów nic
nie wskóra. – Clay chyba sam nie wierzył w to co mówi.
-Jesteś tylko vestalianem, brak snu sprawia, że popełniasz
idiotyczne błędy, a Zenoheld nie zawaha się cię zwolnić jeżeli go zawiedziesz
bardziej niż już ci się udało. – Spectra czuł się dziwnie ponownie pouczając
ojca, ale postanowił to zignorować. Profesor przez chwilę wpatrywał się w
Phantoma jak w zjawisko, najwyraźniej dochodząc do podobnych wniosków. Odkąd
obydwoje znaleźli się pod ‘opiekuńczym’ skrzydłem króla, fakt, że są
spokrewnieni stał się tajemnicą poliszynela, przynajmniej w środowisku naukowym.
Nawet sami zainteresowani z kocią gracją unikali rozmowy na ten temat.
Przez
chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu do Claya chyba dotarła dychotomia
zachowania Spectry z jego wyglądem.
-Ugh, nigdy więcej nie chcę być pouczany przez Vexosa. To
nienaturalne. – Wzdrygnął się wstając od
stołu i kierując w stronę wyjścia. Spectra obrócił się i ruszył za nim z
poczuciem wygranej.
-Masz zamiar mnie utulić do snu? – Phantom prychnął w
odpowiedzi.
-Naprawdę zaczynasz bredzić.
Wychodząc z laboratorium Spectra postanowił
wynosić się z zamku jak najszybciej, jednak zanim zdążył oddalić się za daleko
miał wrażenie, że usłyszał śmiech Claya. Bark snu musiał naprawdę namieszać mu
w głowie, pomyślał, jednak na usta chłopaka zabłąkał się cień uśmiechu.
Dopiero przy pisaniu tego zrozumiałam jak bardzo brakowało mi pisania, a tworzenie głupiutkich miniaturek do martwego fandomu wydaje się być dobrą rozgrzewką przed wzięciem się za coś większego (tak Nekoi, kłam sobie w żywe oczy).
Nekoi out
A mi brakowało czytania tego rodzaju rzeczy. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się sam pomysł na fabułę. Pokazanie relacji Spectry z ojcem wydaje mi się takie genialne, że aż się dziwię, że nie spotkałam tego typu opowiadań. Ale z drugiej strony, gdyby napisał to ktoś inny, nie byłoby to takie ciekawe. Nie wiem czy ci to napisałam, czy tylko chciałam napisać, ale musisz wiedzieć, że bardzo lubię sposób w jaki piszesz o emocjach. Wydają mi się takie prawdziwe. W ogóle uważam, że świetnie sprawdzasz się w miniaturkach, gdzie odchylasz tylko rąbek, najczęściej bardzo emocjonalny, świata. Mam nadzieję, że wrócisz do pisania. Nawet niekoniecznie do tego fandomu, ale w ogóle do pisania, bo z chęcią poczytałabym więcej twoich rzeczy :)
OdpowiedzUsuńNiegdyś Aori
Dziękuję za miłe słowa! Osobiście mam wrażenie, że ni w ząb nie rozumiem emocji, a tu się okazuje, że najwyraźniej umiem o nich pisać - ah tajemnice wszechświata!
UsuńPrawdę pisząc lubię miniaturki właśnie dlatego, że skupiają się głównie na jednej scenie i dzięki temu unikam głowienia się nad rozbudowaną fabułą xd
Też mam taką nadzieję bo napisanie nawet małej miniaturki daje mi niezły zastrzyk samospełnienia :D