Przejdź do głównej zawartości

Call me Mr. Lonely, please - . - (część druga)

    Z pewnym rozdrażnieniem staje po środku ulicy. Pozwala sobie na to tylko dlatego, że na czas święta została ona zamknięta dla samochodów. Rozgląda się, jednak wszędzie napotyka na żałosne wyobrażenia artystów na temat cherubinów.  Wykrzywia lekko wargi gdy podchodzi do jednej z figurek przyczepionych do lampy.
-Cherubin, co? Ciekawe jak zareagowałby anioł z wyobrażeń biblijnych na twój widok – mruczy przesuwając palcami po maleńkim, pozłacanym skrzydełku. W myślach widzi potężną bestię o czterech twarzach, trzech parach skrzydeł przedstawiającą obraz siły i potęgi. Uśmiecha się. To maleństwo ma się do nich jak, przykładowo, chomik do kapibary.


 Niby obydwoje są gryzoniami ale na tym podobieństwo się kończy. Chociaż… chomiki osobiście lubi, te maleńkie puchate kuleczki są bardzo pocieszne. Nawet kiedyś jednego miał, szkoda tylko, że uciekał przy każdej nadarzającej się do tego okazji. Któregoś dnia po prostu nie udało im się go odnaleźć… W każdym bądź razie chomiki lubi, czego nie można powiedzieć o tych zmutowanych bobasach z doczepianymi skrzydełeczkami. 

W dodatku jak na złość praktycznie cała ulica jest ozdobiona czerwonymi lub różowymi serduszkami. Na czerwone może jeszcze by tak się nie wściekał, w końcu był graczem Pyrusa, jednak tych różowych nie jest w stanie zdzierżyć. Nie, odkąd Mira w wieku dziesięciu lat odkryła swoją pierwszą ukochaną postać z bajki. 

Do tamtego momentu jego siostra traktowała kolor różowy z umiarkowanym zainteresowaniem. No jest, kolor jak kolor w dodatku taki dziewczęcy i uroczy. Mimo to po oglądnięciu tej cholernej kreskówki Mirze nagle odbiło. Postanowiła przemalować cały pokój na różowo, niby jemu nic do tego ale jakby tego było mało postawiła sobie za punkt honoru ozdobienie na ten kolor całego domu. Chwała bogu, że tym razem nawet ojciec stanął po stronie swojego pierworodnego i kategorycznie zakazał pomalowania innych pokoi.
Skończyło się na, nieszkodliwym, udekorowaniu domu jakimiś różowymi dodatkami, typu obrusik czy mały flakon na kwiatki. Różowy królik znalazł się też w pokoju Claya. 

Kumple z którymi ma ciągle kontakt, do tej pory naśmiewają się przez to z niego.

Na szczęście szał na róż przeszedł Mirze po miesiącu. Problemem w tedy okazał się kolor ścian jej pokoju ale w ramach kary musiała w nim wytrzymać do najbliższego remontu. Morał? Żeby już nigdy nie decydować się na takie kroki pod wpływem impulsu. Następną farbę do pokoju siostra wybierała już z pomocą przyjaciółki i dokładnie się nad kolorem zastanowiła.

Cóż, pewien uraz do różu jednak mu pozostał.

Keith otrząsa się ze wspomnień i zerka w stronę miłej restauracji „Pod irysami”. Wbrew dość kobiecej i mało oryginalnej nazwie, pomieszczenie w środku jest urządzone z pomysłem i tak aby przypadło do gustu i wymuskanym panienkom i prawdziwym „macho”. Nazwa musiała być jakimś kompromisem ponieważ restaurację prowadzi małżeństwo. Robi zawiedzioną minę bo wygląda na to, że mają już tam komplet.
Wzrusza ramionami i rusza dalej, deszcz powoli przestaje już mżyć więc warunki na spacer poprawiają się. 

Jak nie znajdzie innej restauracji czy miejsca gdzie mógłby się na chwilę zatrzymać po prostu wróci do domu i najzwyczajniej w świecie kompletni zignoruje jakiekolwiek sygnały sprzeciwu ze strony zakochanych. W końcu to jego dom!

Rozmyślania przerywa mu dość natarczywe … miauczenie? Zaczyna się rozglądać w poszukiwaniu źródła dźwięku. W końcu natrafia wzrokiem na średniej wielkości tekturowe pudełko, które zaczyna się niebezpiecznie poruszać. Niepewny podchodzi do kartonu i zagląda do środka. W nim znajduje się malutki i przemoczony kociak ze smętnie zwisającą z szyi kokardką.
-A co ty tutaj robisz? – pyta kucając przy maleństwie. W odpowiedzi dostaje ciche miauknięcie.
-Zimno ci? W ogóle po co ja się pytam! Na pewno ci zimno – odpowiada sam sobie mając w rzyci dziwne spojrzenia przechodniów.

ZOSTAW GO. Odzywa się nagle chłodny głos w jego głowie.

„Idź spać” odwarkuje mu, niezadowolony, że znów go słyszy. Jeszcze niedawno cieszył się jak dziecko, że w końcu przestał mieć problemy z własnym alter ego. A tu, kompletna porażka – Spectra Phantom ciągle siedzi w jego głowie!
JAK MIAŁBYM NIE SIEDZIEĆ? JESTEM TWOJĄ CZĘŚCIĄ DURNIU.
„Spadaj.” Spina się instynktownie. Kociak zaintrygowany tym dziwnym człowiekiem wystawia łepek i trąca noskiem wyciągnięta rękę dwunoga.
-Ach – otrząsa się z zamyślenia jednak i tak z trudem wyciąga ręce w stronę znajdy. Jakby ktoś go powstrzymywał.
„Odwal się”
PO CHOLERĘ CHCESZ WZIĄĆ ZE SOBĄ TEGO SIERŚCIUCHA?
„Bo jest samotny.”
JEST CZYJĄŚ WALENTYNKĄ.
„Nie jest i koniec dyskusji!”
Wiedział, że coś takiego powinien leczyć, mimo to. Coś mu na to nie pozwalało. Coś? Chyba zżył się z tym zimnym sukinsynem. W pewnym sensie był z niego dumny. To znaczyło, że on – Keith Clay – wcale nie musi być … takim jaki jest.
Jednak słowa Phantoma sprawiają, że początkowe chęci zabrania kociaka do domu umierają śmiercią naturalną.
„Gdzie ja go będę trzymał?”
TERAZ O TYM MYŚLISZ?
„Nie ciebie się pytałem!”
„HMPF!”

Ponownie zerka na maleńką kulkę futerka, a raczej jej pyszczek wystający z kartonu.
-Przykro mi maluchu ale nie mogę cię wziąć – zaczyna głaskać go za uszami. – Pewnie Helios nie byłby zachwycony tobą, wściekłby się, że musi robić za kulkę do zabawy. – Uśmiecha się na ten pomysł, już teraz słyszy w głowie ten oburzony ton i wrzaski, że wolał Spectrę.
-Miau, miauu!
-Cichutko! – Śmieje się, po czym wstaje i bierze pudełko ze sobą.
JESTEŚ DEBILEM?
„A ty skurwy****m?”
…TAK I TO PIERWSZEJ WODY.
Keith tylko wzdycha i ponownie kieruje swoje kroki w stronę „Pod Irysami”. Z pudełka dobiegło go parę kolejnych miauknięć.
„Mam nadzieję, że się nim zaopiekują.”

-Dzień dobry! Jest może gdzieś tu pani Megumi? – Pyta podchodząc do młodej kelnerki.
-Ano, dzień dobry. Nie. Pani Megumi dzisiaj nie ma. Podobno jej syn zachorował i musiała się nim zająć. A, jeżeli można spytać, co pan chciał? – Odpowiada przyglądając się ciekawsko kartonie w jego ramionach.
-Miałem zamiar poprosić ją o maleńką przysługę – uśmiecha się rozbrajająco.
MALEŃKĄ?
„Siedź cicho!”
-Przysługę? – zaintrygowana pochyla się nieświadomie w stronę kartonu. Kociak, jakby w odpowiedzi, nagle wystawia łepek i z miauknięciem wyskakuje z pudełka.
-Ach!
-Stój! – Keith zrywa się za uciekającym maluchem. 
Jedna część gości przypatruje się temu z oburzeniem, druga natomiast z rozbawieniem. Parę innych nie zwraca na nich uwagi.
-Kot! Tutaj nie można przyprowadzać zwierząt! – Krzyczy za nim kelnerka.
Blondyn jednak ją ignoruje i biegnie za uciekinierem omijając poszczególne stoliki krzesła i gości. W ostatniej chwili rzuca się za kotem i łapie znajdę, gdy ta, chce wskoczyć jakiejś parze na stolik.
-Mam cię! – Wykrzykuje uradowany trzymając kota za skórę na karku. 
-Przepraszam państwa bardzo –  wstając zwraca się do klientów i kłaniac nisko.
-Ach, wydaje mi się, że to nie nas powinieneś przepraszać chłopcze – odpowiada ze śmiechem kobieta, po czym ruchem głowy wskazuje kogoś za nim.
UCIEKAJ. CZUJĘ WYRAŹNĄ ŻĄDZĘ MORDU.
Ignorując podpowiedź Phantoma, powoli odwraca się za siebie by stanąć oko w oko z rozwścieczoną dziewczyną.
-Miau? – Kotek przekrzywia głowę w pytającym geście. Młodzieniec gromi wzrokiem zwierzę i zerka niepewnie w stronę, jak głosi plakietka na (wcale nie taki małym) biuście, Toru.
-Przepraszam? – Duka Keith.
-Na zaplecze marsz! – pada ostry rozkaz. Dziewczyna zamaszystym gestem wskazuje mu kierunek marszcząc uroczo brwi. Clay, kierowany Pahntomem, udaje się we wskazanym kierunku.

MASZ PRZE****NE. Podsumowuje to Spectra.
"Mamy." Poprawia go odruchowo.

~*~

Ktoś jeszcze pamięta o mnie? <nieśmiało macha ręką>
Ostatnio napisałam, że wygodniej pisze mi się w czasie teraźniejszym, tak? Bzdura! Zbytnio jestem przyzwyczajona do czasu przeszłego aby ot tak się przestawić. Ostatnio gładko mi poszło bo dopiero co przeczytałam książkę napisaną w teraźniejszym czasie. Ale mniejsza. Dzisiejszy rozdział za cholerę mi się nie podoba. Coś mi w nim nie gra ale nie mam już siły ponownie go poprawiać, więc wstawiam go takim jaki jest. Piszcie co sądzicie :3 Za błędy przepraszam, jeżeli jakieś znajdę (albo mi wskażecie) to jak najszybciej poprawię! Obiecuję. A, i piszcie co sądzicie o nowy wystroju bloga. ( A raczej o nagłówku . _ .)

Komentarze

  1. Ja pamiętam .
    Heh, mi też ciężko przestawić się w czasie nawet w czytaniu, więc pozostało mi tylko domyślać się jaka pracę w to włożyłaś. Za to masz u mnie... yyy... (nie mam pomysłu)... co chcesz xD Błędów nie wyłapałam, więc albo ich nie ma albo jestem ślepa (obydwie opcje równie prawdopodobne xD) Akcja w restauracji była zabójcza :) Keith ma życiowe (nie)szczęście, a Spectra... Niech Keith tego nie leczy, tak jest całkiem zabawnie.
    Życzę udanych wakacji, weny i czekam na następną część. Jestem Cholernie ciekawa co czeka naszego Vexosa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yaay ( /* w *)/

      Taak, roboty przy pisaniu tego teksu trochę było bo mimowolnie co ileś-tam zdań przeskakiwałam z czasów. D:

      To może w nagrodze poproszę o cierpliwość co do moich ficków? :3

      Heh, jakoś lubię postacie, które za dużo szczęścia nie posiadają. Mam nadzieję, że nie stanie się to, z czasem, irytujące. Miło mi, że pomysł z takim Spectrą przypadł Ci do gustu. :D

      Dziękuję oraz Tobie również życzę udanych wakacji. :3 ( coś mi w tym zdaniu nie pasuje (. 3 .) w sensie o szyk chodzi).

      Usuń
  2. To dziecko w nagłówku tak strasznie przypomina mi Lync'a, nie wiem czemu .o. Czo do początku ~~ ja też się czasem zastanawiam co by było gdyby większość demonów i aniołów zobaczyła jak są uosabiani w naszym świecie, a zwłaszcza w anime :3 ... Albo już wiedzą... .o."
    Ta rozmowa Keith'a ze Spectrą... Ciekawe co by było gdyby nagle zaczął się na głos kłócić z własnym alter ego... x33 no i akcja w restauracji była świetna :3
    No~! W sumie to dobrze poszło Ci pisanie w czasie teraźniejszym~! C:
    Czekam na część dalszą~! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze Ci przypomina. To właśnie Lync. Tak się cieszę, że go przypomina (; 3 ;). W nagrodzę dam ci... Co chcesz. >3

      Heh, albo mieliby niezły ubaw oglądając to wszystko (coś w stylu "Patrz jaki ja byłem uroczy jako dziecko!") albo dostaliy czytstej kurwicy. XD
      Ewentualnie załamali by ręce razem ze skrzydłami i stwierdzili, że jednak z ludźmi jest coś nie tak...

      Pewnie miałby nowy domek w postaci pokoiku bez klamek w komplecie z gustownym kaftanikiem... Przynajmniej Mira by mu już nie przeszkadzała. (. 3 .)

      Bardzo się cieszę. :D mimo to mam wrażenie, że szybko do tego czasu nie wrócę. X3

      Usuń
  3. Ja tam chomików nie znoszę. Mam do nich wstręt, od kiedy jeden na mnie narobił. Ale kotki są taaakie słodziutkie! A te znalezione na ulicy do tego wierne i najukochańsze!
    Fragment z alter ego jest doskonały! Bardzo podobają mi się też małe pierdułki jak rozmyślanie o chomikach i dlaczego nie lubi różu. Już niecierpliwie czekam na więcej. Mam nadzieję, że to już niedługo.

    Wystrój ogólnie ładny, ale postać wydaje mi się zbyt jasna. To chyba przez to rozjaśnienie. Jednak to nie przeszkadza aż tak. Minkę ma za to słodziutką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to każdy chomik jakiego miałam na rękach obdarowywał przynajmniej paroma "prezentami". I to nie tylko przy pierwszym spotkaniu. Dx Mimo to ciągle je lubię, chociaż żadnego nie posiadałam... A kociaki to kocham i musiałam kiedyś jakiegoś tutaj umieścić. =( ^ w ^ )=

      Bardzo się cieszę, że alter-ego oraz te małe wstawki o niczym przypadły Ci do gustu! A tak się bałam, że nikomu się nie spodobają. Następna część... Eeem... Będzie jak w końcu uda mi się sprawić, że rozmowa i relacje Keitha z Toru będą bardziej realne... Co może trochę potrwać. Postaram się wyrobić przed wrześniem. ( ' w ' )/

      Postaram się również popracować nad jasnością obrazka, chyba faktycznie przesadziłam z tym rozjaśnianiem. ( ^ ^')

      Usuń
  4. No więc jestem - tak przybyłam zaraz po tym, jak przeczytałam komentarz :3

    Przeczytałam wszystko mniej więcej w godzinkę i mogę szczerze powiedzieć, że przy czytaniu pierwszej historyjki popłakałam się ze śmiechu, ale to akurat bardzo dobrze. Uwielbiam, gdy to, co czytam mnie rozbawia. Genialne! xD Zawsze uwielbiałam Spectrę i Gusa, a po tej akcji z chorobą, dzięki Tobie, pokochałam ich jeszcze bardziej.

    Co do "Call me Mr. Loney, please" to też mi się bardzo podoba. Takie urocze rozmyślania Keitha o chomiczkach, koteczkach i różowym kolorze. Dialogi ze Spectrą - rozbrajające. Uwielbiam jak bohaterowie mają rozdwojenie jaźni. Też kiedyś pisałam coś w stylu "dylematy Keitha/Spectry", tylko bez dialogów, bo po prostu u mnie Keith bał się powrotu Spectry. No, ale nie o mojej twórczości mowa, tylko o Twojej! :3 Podoba mi się przestraszony przez dziewczynę Keith xD

    No, słowem - genialnie. Będę czekać na więcej i komentować, gdy tylko będę mogła.

    Pozdrawiam, Soul.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziękuję

muzyka   Rzuca wściekle kieliszkiem w ścianę. Szkło pęka pod wpływem uderzenia i rozsypuje się po pokoju, razem z naczynkiem rozpryskuje się wino. Płomień zapalonych świec drga niespokojnie, jakby w odpowiedzi na nagły wybuch.

Przepraszam bardzo (; ;)

  Na początek bardzo bym chciała przeprosić za poślizg notki, naprawdę przepraszam (; ^ ;) powodem tego jest po prostu szkoła. Mam nawał pracy z gazetką szkolną, masę sprawdzianów i kartkówek oraz prace domowe które mnie dobijają (x . x'). Przepraszam również za brak części drugiej, w zamian udało mi się wygrzebać parę starych rysów, mam ogromną nadzieję, że się spodobają (^  ^) i, że wybaczycie mi poślizgi notek (; _ ;").

BLIZNY

Opis: Keith nie może poradzić sobie z nazbyt aktywnym Spectrą a Gus, z nie lepszym skutkiem, ze wspomnieniami niewoli u Zenohelda. Nocne spacery, dobre serce, za które najlepiej by skoczyć do rzeki z kamieniami w kieszeniach oraz zwierzanie się w kawiarence. Akcja gdzieś pomiędzy seriami. 2835 słów. Obiecany one-shot.