Przejdź do głównej zawartości

Call me mr. Lonely, please - . -


   Walentynki. Dzień zakochanych, kiedy to w całym mieście aż roi się od jakichś badziewnych ozdóbek. Tu serduszka tam amorki... oszaleć można. Gdzie nie spojrzysz tam atakują cię jakieś mutanty koniecznie z czerwonym sercem.
  Keith Clay właśnie ubolewa nad dzisiejszą datą leżąc wygodnie w łóżku. Jego plan dnia wygląda następująco: spać -> obudzić się -> udawać że nie istnieje -> nie ruszać się z łóżka (ew. z okolic pokoju) chyba, że w razie nagłego napadu głodu tudzież do kibla -> unikać siostry za wszelką cenę (tak moi kochani. Keith Clay, dawniej Spectra Phantom. Lat 21, ciągle mieszka z siostrą, z jej winy ale to już nikogo nie obchodzi). Jednak nie uwzględnił jednej, bardzo ważnej rzeczy. A raczej klęski żywiołowej, którą, jak na złość, musi traktować niczym zło konieczne.
Ace.
Swemco.
Tuż po tym jak udaje mu się otworzyć oczy, do jego uszu dochodzi  dźwięk dzwonka do drzwi i, prawie w tym samym czasie, dziki krzykopisk jego siostry.
-O matko, jakie one są ślicznie, Ace, nie musiałeś. O matko, matko, matko!! I jeszcze pluszaczek! Kocham cię! Ace! - chłopak chowa głowę pod poduszką jednak to i tak nie wycisza wrzasków Miry.
-Ku*wa - Klnie po cichu. Po dziesięciu minutach użalania się nad sobą postanawia jednak, odejść trochę (bardzo) od wcześniejszego planu dnia i zejść na dół. Ubranie się i doprowadzenie do stanu względnej używalności zajmuje  mu prawie godzinę, w tym czasie zakochani (aktualnie okupujący jakieś pomieszczenie znajdujące się piętro niżej) mogli zacząć, lub skończyć robić COKOLWIEK. Keith aż się wzdryga mimowolnie wyobrażając sobie to "cokolwiek" i z nową porcją sił zchodzi na dół.
W kuchni na szczęście nikogo nie spotyka, co daje mu czas na spokojne zjedzenie śniadania. Pozostaje tylko jedno "ale" . Musi je sobie sam przygotować. Z bojowym pomrukiem rusza w kierunku lodówki z zamiarem upolowania jakiegoś kartonu z mlekiem, a jeżeli pamięć go nie myli w szawce nad umywalką powinny znajdować się  musli. Posiłek mężczyzny nie godny ale łatwy w przygotowaniu.
 


  Po wygranej batalii z kuchennymi przedmiotami, Keith siada przy stole na którym pyszni się wazon z, trzeba przyznać, pięknymi różami, wsadzając sobie do ust łyżkę pełną płatków zbożowych z dodatkiem suszonych owoców. I zaczyna nasłuchować. Cisza w domu wcale mu się nie podoba. W tle powinien rozbrzmiewać telewizor, radio, cokolwiek! Nawet śmiech czy rozmowa, a tu nic. Umysł Claya zaczyna podsuwać mu widok siostry w jednoznacznych sytuacjach z Acem, w innych, bardziej wyciszonych, miejscach domu. Z czarnych myśli wyrywa go przeraźliwy gwizd czajnika. Wstaje powoli od stołu i zalewa wcześniej przygotowaną kawę. Niebieski, najeżony kot łypie na niego nieprzyjaźnie z kubka. Chłopak jakby w odpowiedzi prycha cicho na obrazeczek i ponownie siada przy stole. Patrzy chwilę na nie dokończone śniadanie, jednak ostatecznie wstawia je do zlewu. Później pozmywam. Myśli.
Nie mogąc sobie znaleźć miejsca staje przy oknie i przypatruje się ludziom chodzącym po ulicy, pogoda jest, delikatnie ujmując, mało przyjazna spacerom szczególnie tym romatycznym ale nawet to nie zniechęca innych do wyjścia na dwór.
Keith nadyma lekko policzki, gdy do jego uszu w końcu dochodzi odgłos kroków i śmiechy zakochanych. Mina żednie mu całkowicie gdy jego siostra, najwyraźniej zbyt pochłonięta obściskiwaniem się z tą jasnowłosą zarazą, nie zauważając swojego brata, zarzuca Aceowi ramiona na szyję i wpija się w usta chłopaka. Gdy ich pocałunek zaczyna się przedłużać, a ręce blondyna coraz bardziej świerzbić aby mało elegancko oderwać ich od siebie i rzucić Swemco o ścianę, Keith chrząka głośno. A kiedy to nie pomaga odstawia z hukiem w większości oprużniony kubek na parapet. Mira odrywa się od swojego chłopaka i momentalnie pąsowieje, Ace też zaczyna przypominać dojżałego pomidorka.
-Aghm! Eee... Braciszku? Co ty tutaj robisz?
-Z tego co mi wiadomo - Mieszkam - burczy zły miażdrząc wzrokiem młodszego kolegę.
Ace wcale nie patrzy na niego przyjaźniej. Rudowłosa dziewczyna przeczuwając nadchodzącą burzę w tempie ekspresowym musi podjąć decyzję, kto ma się wynieś z domu. Zerka w okno i to jej wystarcza.
- Keith. - zaczyna - ... Bo wiesz, dzisiaj są walentynki. I Ace przyszedł. A ty tak troszeczkę
-Wam przeszkadzam? - parska urażony, zakładając ramiona na piersi.
-Tak... Znaczy nie! Chodzi o to, że wiesz. Prywatność i te sprawy
-No to trzeba było o tym pomyśleć wcześniej i się wynieść do Swemco
-Sorry, ale u mnie jest remont! - wtrąca Ace, tonem sugerującym, że jeśli Keith się nie wyniesie sam, to on mu w tym pomoże. Clay w odpowiedzi stara się zabić go wzrokiem.
-Restauracje mają specjalne zniżki dla zakochanych w walentynki -rzuca w ich stronę.
-Keith! Wiesz jak teraz u nas z pieniędzmi! - głos Miry wpada w coraz wyższe rejestry. Chłopak zdaje sobie sprawę, że mówiąc "nas" jego siostra miała w większości na myśli swojego chłopaka. Wzdycha cierpiętniczo widząc oczekujące spojżenie rudowłosej.
-Znajcie łaskę pana! - oznajmia obrażonym tonem, po czym wchodzi na górę w poszukiwaniu jakiejś bluzy i parasola.
 

 W pełnym rynsztunku staje przed drzwiami czując na sobie dwie pary oczu.
-... Pamiętajcie o zabezpieczeniu, tak baj de łej - rzuca na odchodnym nie oglądając się za siebie aby nie zepsućefektu. Za to, tak samo jak Ace, Mira przybiera kolor, wręcz burgundowy i natychmiast wyplątuje się z objęć chłopaka.
-Keith! -krzyczy rozpaczliwie nie uzyskując tym nic oprócz wybuchu śmiechu u brata.
-Ale ja serio mówię! Za niańkę robić nie będę! - odkrzykuje jej, w odpowiedzi dostając głośny trzask drzwi. Oj, chyba się fochnęła myśli zerkając ukradkiem za siebie. Po paru krokach dopiero przypomina sobie, że trzyma parasol w ręce, szybko rozkłada go, jednak włosy i tak robią się wilgotne.
-Żeby tylko się nie pokręciły - mruczy do siebie wtulając głowę w ramiona. Po chwili zastanowienia kieruje swoje kroki w stronę centrum, a nóż może spotka tam jakąś fajną dziewczynę? Taka wizja poprawia mu humor na tyle, że zaczyna nawet nucić pod nosem jakąś głupią pioseneczkę, którą ostatnio w kółko puszczają w radiu.


~*~

Przepraszam za tak długą zwłokę! Oto pierwsza część historii z walentynkami w tle, trochę spóźniona ale co tam.
Dla Aori, bo nie miała nic przeciwko opóźnieniom w datowaniu xD oraz za wytrwałe komentowanoe moich wypocin ; w ;
Dziękuję wszystkim, którym się blog podoba, dziękuję za każdy komentarz oraz proszę o następne! Co do narracji, to troszkę zaczęłam eksperymentować. Piszcie co sądzicie o tej w czasie teraźniejszym~ Na początku miałam nie dzielić tego na części jednak, po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że zrobię inaczej ponieważ nie wiem kiedy bym dopisała dalszą część a wypadałoby coś tu wstawić . 3 .' Mam nadzieję, że wam się spodoba~!

Komentarze

  1. Keith, bracie mamy wrecz identyczne spojrzenie na walentyki QwQ chociaż fajnie siem o nich pisze, ale to jednak glupie swieto~~ oglonie to podobala mi się narrarcja, taka inna~! A Mira mnie wkurza. Zgrywa taka fajna -,- a wcale nie jest .w.znakomicie oddalas jej charakter ^w^
    Jeszcze na koniec, przekrecilas imię Miry i zamiast Mira napisals Mita XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walentynki - najgorsze święto dla samotnych. W szczególności tych, u których młodsze rodzeństwo jest już zajęte xD.
      Cieszę się, że narracja się podobała, jakoś wygodniej tak mi się pisze.
      Też nie przepadam za Mirą . _ .
      Już poprawiłam ^ ^"

      Usuń
  2. Biedaczek! Tak mu nerwy poszarpali. Jak mogli?! I ta przerażająca cisza jest bardzo sugestywna. ^^ Ale z tym wygonieniem go na dwór ostro przegięli. Kto tu w końcu komu bardziej przeszkadza? Ciekawi mnie kogo spotka na spacerze. Znając życie to nie będzie jakaś fajna dziewczyna. A tak poza tym opis musli jest świetny. Niemęskie, ale łatwe w przygotowaniu. Genialne i takie prawdziwe!

    Co do czasu teraźniejszego. Nie przeszkadza mi. Chyba to najważniejsze. Mam nadzieję, że wena nie będzie cię opuszczała przez dłuższy czas! Muszę poznać zakończenie tej historii! Nawet jeśli tyczy się znienawidzonego święta. Ale za rok mam obiecaną czekoladę. Może je polubię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że nie przeszkadza ponieważ mam w planach jeszcze dwie historie pisane w czasie teraźniejszym (wliczając w to część drugą "Call me..." Oby tylko wena mi po drodze sięnie zgubiła ; - ;
      Może polubisz. Mam takąnadzieję :3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziękuję

muzyka   Rzuca wściekle kieliszkiem w ścianę. Szkło pęka pod wpływem uderzenia i rozsypuje się po pokoju, razem z naczynkiem rozpryskuje się wino. Płomień zapalonych świec drga niespokojnie, jakby w odpowiedzi na nagły wybuch.

Przepraszam bardzo (; ;)

  Na początek bardzo bym chciała przeprosić za poślizg notki, naprawdę przepraszam (; ^ ;) powodem tego jest po prostu szkoła. Mam nawał pracy z gazetką szkolną, masę sprawdzianów i kartkówek oraz prace domowe które mnie dobijają (x . x'). Przepraszam również za brak części drugiej, w zamian udało mi się wygrzebać parę starych rysów, mam ogromną nadzieję, że się spodobają (^  ^) i, że wybaczycie mi poślizgi notek (; _ ;").

BLIZNY

Opis: Keith nie może poradzić sobie z nazbyt aktywnym Spectrą a Gus, z nie lepszym skutkiem, ze wspomnieniami niewoli u Zenohelda. Nocne spacery, dobre serce, za które najlepiej by skoczyć do rzeki z kamieniami w kieszeniach oraz zwierzanie się w kawiarence. Akcja gdzieś pomiędzy seriami. 2835 słów. Obiecany one-shot.