Przejdź do głównej zawartości

Trzy (Spectra był chory...)

      -Ku**a - jedno słowo a tyle zastosowań. Ma ono wydźwięk tak samo pozytywny jak i negatywny, chociaż równie dobrze może występować w roli przecinka. Zgadnijcie więc, w jakim celu go użyłem, w nagrodę dostaniecie wyjazd na Wygwizdów Wielki mejd baj Król Zenoheld. Co? Nie wiecie? To może pomogę i przedstawię moją obecną sytuację.
Otóż stoję w korku ale nie takim zwykłym! O nie! O taki to ja bym się teraz modlił. Bo wiecie, ludzie stoją w korkach bo, dajmy na to, jakiś ciul  nie umie jeździć albo sygnalizacja postanowiła się zemścić. Ale (wiem, że nie zaczyna się zdania od "ale" > < ) nie ja. Moja szanowna osoba stoi w korku bo jakiś CIUL wypuścił stado OWIEC, a te krowy nie reagują na nic! Na klakson - niet, na groźby - niet, na Gus'a wściekle wymachującego książką - nie... chociaż, jeden baran postanowił zaszarżować na niego. I tak na listę strat można dopisać wgniecenie w drzwiach i trochę, bardzo zdarty lakier.
-Mistrzu, i co my teraz zrobimy? - spytał płaczliwie Gus. Nie odpowiedziałem pogrążony w głębokiej depresji. Żebym to ja, lider najlepszych Vestaliańskich wojowników Bakugan, użerał się z jakimiś baranami tylko dlatego bo książę Hydron nie może wrócić do domu pierwszym lepszym, publicznym środkiem transportu.
-Powystrzelam zaraz ten niedorobiony obiad! - warknąłem wściekle. Mój kierowca zerknął na mnie wystraszony.
-Ale... tak nie można! To nie nasze stado! W dodadku...!
-Wiem! Tak tylko mówię > <
-Może po prostu poczekamy aż sobie pójdą? - jęknąłem. Gorączka mi wróciła, w ogóle czułem się jakby mnie coś przejechało a zamiast siedzieć w łóżku i pić jakieś syropki czy co tam by mi lekarz przepisał, to siedziałem w samochodzie ch*j jeden wie gdzie i czekałem jak ta sierota na to aby jakieś pie***one barany sobie łaskawie poszły.
-Mistrzu? Dobrze się czujesz? - przestraszył się chłopak.
-A wyglądam? - mruknąłem przytulając czoło do szyby. Nie doczekałem się odpowiedzi, za to telefon Gus'a wydarł się przeraźliwe sygnalizując tym, że KTOŚ bardzo chce się z nami skontaktować. Nawet wiedziałem kto. Sam przezornie własny telefon wyłączyłem a guntlet'a* nie wziąłem.
-To książę Hydron - przeczytał Gus.
-Nie ma mnie, umarłem, zdechłem gdzieś w jakimś rowie, porwali mnie kosmici, powiedz cokolwiek ale nie waż się mi go podawać, bo jeszcze powiem o parę słów za dużo i będzie chryja - zastrzegłem ostro patrząc na chłopaka. Gus tylko przełknął ciężko ślinę i odebrał.
-Halo? - jestem z niego dumny, nawet głos mu nie zadrżał.
-Em, tak... ale naprawdę? Dlaczego nic nam nie powiedziałeś?... Że król? - mina Gus'a wybitnie wskazywała, że niekoniecznie chcę poznać informacje, którymi podzielił się z nim książę Hydron.
-Czego chciał ten gówniarz? - spytałem bardziej dla reguły niż własnej ciekawości. Gus po raz drugi zamilkł wyraźnie zastanawiając się jak ubrać w słowa odpowiedź. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że NIE chcę jej znać.
-Uh, a mógłbyś, Mistrzu, tak na czas nieokreślony zacząć zachowywać się jak leniwiec na walerianie?
-Nie?
-To koala na walerianie?
-Nie! Nie będę zachowywał się jak żaden naćpany zwierz! - nerwy zaczynały mi powoli puszczać, co nie sprawiło aby Gus stał się bardziej skory do zwierzeń.
-Eee... Więc, książęHydronaktualnieznajdujesięjużwdomu!
-...Co? - mózg stanął mi okoniem i agresywnie stwierdził, że potrzebuje urlopu.
-KsiążęHydronaktualnieznajdujesięjużwdomu
-Wolniej! - ryknąłem.
-Książę Hydron, aktualnie, znajduje się już w domu - powiedział najwolniej jak się dało z jednoczesnym zrozumieniem przekazu. Żyłka na czole zaczęła ostrzegawczo pulsować.
-Co, ku*wa?
-Książę ...
-Wiem! To było pytanie retoryczne, idjoto! - wściekłem się jeszcze bardziej. Gus tylko głośno przełknął ślinę. - To znaczy, że przejechaliśmy taki kawał drogi na nic?! W ogóle, dlaczego ten baran nawet nas łaskawie nie poinformował?! W ogóle ...! On jest rozpuszczony jak dziadowski bicz! Nawet nie raczył dać jakiegokolwiek sygnału! On... on ...! Arghhh!! - strzeliłem malowniczego headdesk'a.
-...Powiedział, że nijak nie mógł się do ciebie dodzwonić, mistrzu - łypnąłem zły na niebieskowłosego po czym, niechętnie sięgnąłem po komórkę by włączyć badziewia. I nie zgadniecie! Faktycznie z trzydzieści nieodebranych połączeń od księciunia...
-Aghrrrrrrr! - wściekle rzuciłem telefonem w bliżej nieokreślonym kierunku, podejrzewam, że wylądował gdzieś pod którymś siedzeniem.
-Debil!, bałwan!, idjota!, kretyn! ... - wymieniałem wszystkie znane mi wyzwiska. -(...) Ciul bez mózgu! - zakończyłem kompletnie załamany.
-... Mistrzu? - Gus wyglądał jakby chciał zamknąć mnie w pokoiku bez klamek.
-Czego? - warknąłem mało przyjaźnie.
-To, może jak już wrócimy do kwatery to ci zaparzę tej waleriany?
-...Poproszę T . T

    Ostatecznie po dojechaniu do domu, grzecznie położyłem się w łóżeczku i wypiłem ziółka podane przez chłopaka. Na następny dzień Gus dość brutalnie zatargał mnie do lekarza, który bardzo grzecznie zwymyślał mnie od skończonych kretynów, że od razu nie poszedłem się zbadać. I tak zdycham teraz w łóżku obłożnie chory a moim jedynym marzeniem jest mieć choć CHWILKĘ świętego spokoju. Król oczywiście nie przyswaja wiadomości, że jestem CHORY i skutecznie zawala mnie jakimiś papierkami do wypełnienia.
Jak w końcu zdechnę to, baran, będzie miał mnie na sumieniu a ja sam będę go w nocy straszył = w =.

****

*z tego co kojarzę to w tych guntletach były jakieś odbiorniki czy coś, jeśli nie to przepraszam mój błąd ^ ^"

A, i teraz prośba do wszystkich, którzy czytają to tak z ukrycia. Moglibyście zacząć komentować? Wiecie, im więcej komentarzy tym większa motywacja do pisania ^ ^

Komentarze

  1. Na początku pochwalę twój styl. Czyta się świetnie, szybko i chętnie. Jestem z ciebie dumna!
    Zgaduję, że to słowo ma wydźwięk negatywny. Coś mi tak podpowiada... ;)
    Skoro nawet Gus nie dał rady przegonić stada, można tylko usiąść i płakać. Albo odebrać telefon. Tak mi się żal zrobiło Spectry... Naprawdę potrzebuje tych ziółek.
    Wspaniały, zabawny rozdział. Mam nadzieję, że kolejny dodasz w mniejszym odstępie czasowym.
    ... A rysowałaś ostatnio coś ciekawego? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej~! Jestem z siebie dumna, że ktoś jest ze mnie dumny~! :D ale serio, cieszę się, że przyjemnie się czytało ^ ^

      Bingo~! Niedługo spodziewaj się obiecanej nagrody x3

      Też mam taką nadzieję, kolejny rozdział jest już w budowie tym mogę się pochwalić ^ ^

      A rysowałam, rysowałam :3 ale mam do Ciebie ogrooomne pytanie. Bo, tak jakby, prezencik dla Ciebie się rozdwoił i zastanawiam się czy chcesz dostać go w ratach czy wolisz poczekać i dostać obie części? :3

      Usuń
    2. Heh... Uznajmy, że się tak długo zastanawiałam! ^^"

      W ratach! Bardzo proszę!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech... nie wiem czemu, ale jak zobaczyłam To Słowo Z Tysiącem Zastosowań, to od razu domyśliłam się, że Spectra z radości nie skacze xd Nie ma to jak wyłączyć czy tam wyciszyć telefon i się wpieniać, że nikt cie nie poinformował. Oh God.. skąd ja to znam? :)
    Mam nadzieję, że te ziółka i syropki mu pomogą bo to już jest wyższy stopień wkurzenia+wyższy poziom zachorowania.
    A Zenoheld to ciul jeden -.- Zobaczymy co będzie jak on się rozchoruje xD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziękuję

muzyka   Rzuca wściekle kieliszkiem w ścianę. Szkło pęka pod wpływem uderzenia i rozsypuje się po pokoju, razem z naczynkiem rozpryskuje się wino. Płomień zapalonych świec drga niespokojnie, jakby w odpowiedzi na nagły wybuch.

Jeden ("Spectra był chory i leżał w łóżeczku ... a nie, sorry to nie ta bajka = =")

           Chyba jeszcze nigdy nie miałem tak wysokiej gorączki jak wtedy, serio nie zdziwiłbym się gdyby para leciała mi z uszu. A na dodatek miałem cały, calutki dzień zawalony jakimiś pierdołami zleconymi przez króla.  Oczywiście wszystko było na mojej głowie bo temu dziadowi nie chciało się ruszyć spasionych, królewskich czterech liter.

Kaktus

Kolejna miniaturka, tym razem z Lynciem oraz pewnym specyficznym kaktusem w roli głównej, czyli mała łatka do jego krótkiej kariery florysty. 410 słów.