-Co ty do jasnej cholery tutaj robisz!? - wydarł się na mnie na dzień dobry. Chyba był zbyt wściekły aby zauważyć, że drze mordę na własnego lidera... Automatycznie skuliłem się i zasłoniłem głowę rękami dopiero po chwili moje alter-ego raczyło się uaktywnić i sam jak po*****olony wystartowałem do Volt'a.
-Patrz na kogo drzesz pysk niedorozwoju jeden! - ryknąłem stając na równe nogi. Volt zerknął na mnie groźnie. Nastąpiła chwila ciszy, chyba w końcu dotarło do niego na kogo się wydarł.
-Sorry - mruknął, odwracając się w stronę łazienki, spojrzałem na niego krzywo. Nigdy go nie zrozumiem, z wściekłego byka w ciągu sekundy potrafi się zmienić w... no, po prostu Volt'a.
Mięśniak zaczął natomiast coś kombinować siedząc po turecku w kabinie prysznicowej, zaintrygowany podszedłem do niego i trochę nieufnie zerknąłem mu przez ramię. Próbował skręcić rozbebeszoną słuchawkę prysznicową... To chyba tłumaczyło wcześniejsze dźwięki ...
-Co chcesz? - zapytał gdy prawie wybiłem sobie zęby na śliskiej podłodze łazienki.
-... Eee ... Mam dla ciebie zadanie od króla...
-Jakie?
-No, masz pojechać po Hydron'a do jego ciotki i zawieźć go do ....
-Sorry ale to twoje zadanie... ja mam inne - pociągnąłem smętnie nosem. Cholera jasna
.-To daj mi przynajmniej swoje kluczyki do auta - przecież nie będę ryzykował, że skasuję własny pojazd bo będę zbyt zasmarkany aby zobaczyć najbliższy słup.
-A po jaką cholerę? - spojrzał na mnie. Podejrzewam, że przedstawiałem obraz nędzy i rozpaczy. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp po sam czubek postawionych kłaków.
-Nieważne nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu kiedy wyje***esz się do pierwszego lepszego rowu - łoo! Toż on się o mnie martwi! Aż się na sercu cieplutko robi.
-Poza tym żal mi samochodu dopiero co go kupiłem - przyjemne uczucie z trzaskiem zakończyło swój jakże krótki żywot na łazienkowej podłodze.
-Volt! Takie teksty to ty se lepiej dla pluszaków zarezerwuj bo kiedyś całkiem PRZYPADKIEM pożegnasz się z szybami i powietrzem w oponach! (> . <)
-Już się boję - mruknął obojętnie nadal męcząc słuchawkę prysznicową. Przez chwilę próbowałem mu wywiercić dziurę w plecach wzrokiem ale w końcu skapitulowałem. Warcząc na cały świat polazłem obrażony jak przedszkolak do pokoju i ponownie zadzwoniłem do Gus'a.
-Gus! Masz natychmiast wracać do zamku! Nie! Nie umier... Znaczy umieram! Tak! Masz jak najszybciej tu wrócić! - wrzasnąłem prosto do telefonu, już kit z tym, że Lync pewnie wszystko słyszał, najważniejsze było aby niebiesko-włosy pojawił się tutaj w maksymalnie krótkim czasie.
Po około dwudziestu minutach drzwi od pokoju zostały prawie wyrwane z zawiasów, kiedy Gus z przerażeniem wymalowanym na twarzy wpadł i z trudem wyhamował tuż przed moją twarzą. Drgnąłem, zaniepokojony wściekłością powoli zajmującą miejsce wcześniejszej paniki chłopaka.
-Mistrzu, czy mógłbyś mi wytłumaczyć po co złamałem większą część przepisów drogowych, wywołałem u Lync'a trwały uraz psychiczny i omal nie przejechałem jakiejś wycieczki szkolnej? - dodatkowo zostałem uraczony spojrzeniem po którym powinienem paść trupem.
-Bo, jak widzisz, jestem obłożnie chory a mam jechać po Hydron'a do jego ciotki, a to daleko i nie mam szans dotrzeć tam w jednym kawałku aktualnie - stwierdziłem z rozbrajającą szczerością co zdarza się u mnie tak często jak u Shadow'a stan nie świadczący o jakiejś chorobie psychicznej. Gus jeszcze chwilę patrzył na mnie udając oburzonego jednak po chwili westchną jak rodzic, który wie, że nawet jak zacznie biegać na rzęsach i klaskać uszami to i tak nie sprawi, że jego dziecko zacznie się zachowywać poprawnie choćby w najmniejszym stopniu. Oczywiście strzeliłem malowniczego focha za takie porównywanie mnie. Już mniejsza, że to była tylko moja własa interpretacja.
Kiedy w końcu udało mi się wgramolić na siedzenie obok Gus'a, który robił mi wyrzuty, że w ogóle śmiałem dzisiaj wstać z łóżka i ruszyliśmy w drogę, zacząłem z miejsca szperać mu w schowku, w poszukiwaniu nieśmiertelnego GPS'a.
-Neee... Gus gdzie ty masz to dziadostwo? - spytałem po prawie półgodzinnym przekopywaniu wszystkich znajdujących się w schowku pierdół. Nigdy nie myślałem, na tak małej powierzchni można upchnąć tyle rzeczy! Już nie będę dociekał po kiego grzyba tu jest "Poradnik dobrego podwładnego" ... Kiedy nie uzyskałem odpowiedzi w zamian dostając względną ciszę przerywaną jedynie pomrukami silnika i jakimś żałosnym wyciem udającym piosenkę, coś z cichym pyknięciem zaskoczyło mi w szarych komórkach.
-Tylko mi nie mów, że go zapomniałeś > <
-No nie ...
-Więc gdzie on jest?
-Tak jakby się zepsuł
-Tak jakby?
-Lync wyrzucił go przez okno bo się zaciął - oddychaj spokojnie, wdech, wydech, wdech,k**wa wydech powtarzałem sobie dobitnie w myślach coby nie rzucić się z morderczym rykiem na Gus'a.
-A powiesz ty mi dlaczego wcześniej się o tym nie dowiedziałem? - z całych sił starałem się utrzymać spokojny ton głosu ale coś mi to nie wychodziło. Niebiesko-włosy za to spróbował się odsunąć ode nie możliwie jak najdalej co, zważywszy na dość małą przestrzeń wokół, niewiele dało.
-J-jakoś tak mi wyleciało z głowy
-Wyleciało? - mordercze instynkty zaczęły powoli wygrywać ze zdrowym rozsądkiem który darł się na mnie, że jak zabiję Gus'a to kto mi śniadania, obiady i kolacje włącznie będzie przygotowywał?
-A-ale mamy mapę - podsunął niepewnie. Ale mapa to nam się najmniej przyda w dojechaniu na to zadupie! Wrzasnąłem w myślach i zacząłem miętosić w dłoniach kłaki sztywne od żelu i lakieru do włosów. Gus jeszcze coś tam mrukną że damy sobie radę ale czerwona mgiełka wściekłości już powoli zasnuwała mi umysł.
Z braku możliwości innego wyładowania negatywnej energii szarpnąłem się wściekle na siedzeniu podduszając przy tym pasami, złapałem najbliższy przedmiot (w tym wypadku wcześniej wspominaną knigę) i zamachnąłem się nią na Gus'a. Nie przewidziałem tylko jego reakcji.
-Mistrzu nie bij! - wrzasnął zasłaniając głowę rękami, wcześniej zahaczył jedną o kierownicę i automatycznie zjechaliśmy na sąsiedni pas, gdzie z zawrotną szybkością pędził na nas jakiś tir. Z dzikim wrzaskiem rzuciłem się na ten piekielny okręg żeby jakoś uniknąć, zapewne śmiertelnego w skutkach, spotkania bliskiego stopnia z ciężarówką i szarpnąłem go aby jak najszybciej wrócić na właściwy pas.
Tir minął nas o centymetry zawzięcie trąbiąc a przyjazny pan kierowca wrzeszcząc niewybredne epitety w naszą stronę machał wyprostowanym środkowym palcem.
Gus po tej akcji postanowił najwyraźniej przykleić się do kierownicy i nawet na sekundę nie spuszczał wzroku z drogi, ciągle, blady i jeszcze trochę drżący. Sam z pewnością nie wyglądałem lepiej. Zapadłem się w fotel z mocnym postanowieniem siedzenia jak trusia i dojechania w jednym kawałku na miejsce.
***
Tak wiem krótkie to i o kant tyłka rozbić ale w końcu muszę tu coś wstawić nie?
Tak ogólnie mam do Was pytanie, mianowicie chcecie żebym wam tu wstawiała własne obrazki? Bo jak nie to nie ma to najmniejszego sensu...
W ogóle to muszę się postarać dodawać tu coś częściej @ ^ @
....
-Patrz na kogo drzesz pysk niedorozwoju jeden! - ryknąłem stając na równe nogi. Volt zerknął na mnie groźnie. Nastąpiła chwila ciszy, chyba w końcu dotarło do niego na kogo się wydarł.
-Sorry - mruknął, odwracając się w stronę łazienki, spojrzałem na niego krzywo. Nigdy go nie zrozumiem, z wściekłego byka w ciągu sekundy potrafi się zmienić w... no, po prostu Volt'a.
Mięśniak zaczął natomiast coś kombinować siedząc po turecku w kabinie prysznicowej, zaintrygowany podszedłem do niego i trochę nieufnie zerknąłem mu przez ramię. Próbował skręcić rozbebeszoną słuchawkę prysznicową... To chyba tłumaczyło wcześniejsze dźwięki ...
-Co chcesz? - zapytał gdy prawie wybiłem sobie zęby na śliskiej podłodze łazienki.
-... Eee ... Mam dla ciebie zadanie od króla...
-Jakie?
-No, masz pojechać po Hydron'a do jego ciotki i zawieźć go do ....
-Sorry ale to twoje zadanie... ja mam inne - pociągnąłem smętnie nosem. Cholera jasna
.-To daj mi przynajmniej swoje kluczyki do auta - przecież nie będę ryzykował, że skasuję własny pojazd bo będę zbyt zasmarkany aby zobaczyć najbliższy słup.
-A po jaką cholerę? - spojrzał na mnie. Podejrzewam, że przedstawiałem obraz nędzy i rozpaczy. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp po sam czubek postawionych kłaków.
-Nieważne nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu kiedy wyje***esz się do pierwszego lepszego rowu - łoo! Toż on się o mnie martwi! Aż się na sercu cieplutko robi.
-Poza tym żal mi samochodu dopiero co go kupiłem - przyjemne uczucie z trzaskiem zakończyło swój jakże krótki żywot na łazienkowej podłodze.
-Volt! Takie teksty to ty se lepiej dla pluszaków zarezerwuj bo kiedyś całkiem PRZYPADKIEM pożegnasz się z szybami i powietrzem w oponach! (> . <)
-Już się boję - mruknął obojętnie nadal męcząc słuchawkę prysznicową. Przez chwilę próbowałem mu wywiercić dziurę w plecach wzrokiem ale w końcu skapitulowałem. Warcząc na cały świat polazłem obrażony jak przedszkolak do pokoju i ponownie zadzwoniłem do Gus'a.
-Gus! Masz natychmiast wracać do zamku! Nie! Nie umier... Znaczy umieram! Tak! Masz jak najszybciej tu wrócić! - wrzasnąłem prosto do telefonu, już kit z tym, że Lync pewnie wszystko słyszał, najważniejsze było aby niebiesko-włosy pojawił się tutaj w maksymalnie krótkim czasie.
Po około dwudziestu minutach drzwi od pokoju zostały prawie wyrwane z zawiasów, kiedy Gus z przerażeniem wymalowanym na twarzy wpadł i z trudem wyhamował tuż przed moją twarzą. Drgnąłem, zaniepokojony wściekłością powoli zajmującą miejsce wcześniejszej paniki chłopaka.
-Mistrzu, czy mógłbyś mi wytłumaczyć po co złamałem większą część przepisów drogowych, wywołałem u Lync'a trwały uraz psychiczny i omal nie przejechałem jakiejś wycieczki szkolnej? - dodatkowo zostałem uraczony spojrzeniem po którym powinienem paść trupem.
-Bo, jak widzisz, jestem obłożnie chory a mam jechać po Hydron'a do jego ciotki, a to daleko i nie mam szans dotrzeć tam w jednym kawałku aktualnie - stwierdziłem z rozbrajającą szczerością co zdarza się u mnie tak często jak u Shadow'a stan nie świadczący o jakiejś chorobie psychicznej. Gus jeszcze chwilę patrzył na mnie udając oburzonego jednak po chwili westchną jak rodzic, który wie, że nawet jak zacznie biegać na rzęsach i klaskać uszami to i tak nie sprawi, że jego dziecko zacznie się zachowywać poprawnie choćby w najmniejszym stopniu. Oczywiście strzeliłem malowniczego focha za takie porównywanie mnie. Już mniejsza, że to była tylko moja własa interpretacja.
Kiedy w końcu udało mi się wgramolić na siedzenie obok Gus'a, który robił mi wyrzuty, że w ogóle śmiałem dzisiaj wstać z łóżka i ruszyliśmy w drogę, zacząłem z miejsca szperać mu w schowku, w poszukiwaniu nieśmiertelnego GPS'a.
-Neee... Gus gdzie ty masz to dziadostwo? - spytałem po prawie półgodzinnym przekopywaniu wszystkich znajdujących się w schowku pierdół. Nigdy nie myślałem, na tak małej powierzchni można upchnąć tyle rzeczy! Już nie będę dociekał po kiego grzyba tu jest "Poradnik dobrego podwładnego" ... Kiedy nie uzyskałem odpowiedzi w zamian dostając względną ciszę przerywaną jedynie pomrukami silnika i jakimś żałosnym wyciem udającym piosenkę, coś z cichym pyknięciem zaskoczyło mi w szarych komórkach.
-Tylko mi nie mów, że go zapomniałeś > <
-No nie ...
-Więc gdzie on jest?
-Tak jakby się zepsuł
-Tak jakby?
-Lync wyrzucił go przez okno bo się zaciął - oddychaj spokojnie, wdech, wydech, wdech,k**wa wydech powtarzałem sobie dobitnie w myślach coby nie rzucić się z morderczym rykiem na Gus'a.
-A powiesz ty mi dlaczego wcześniej się o tym nie dowiedziałem? - z całych sił starałem się utrzymać spokojny ton głosu ale coś mi to nie wychodziło. Niebiesko-włosy za to spróbował się odsunąć ode nie możliwie jak najdalej co, zważywszy na dość małą przestrzeń wokół, niewiele dało.
-J-jakoś tak mi wyleciało z głowy
-Wyleciało? - mordercze instynkty zaczęły powoli wygrywać ze zdrowym rozsądkiem który darł się na mnie, że jak zabiję Gus'a to kto mi śniadania, obiady i kolacje włącznie będzie przygotowywał?
-A-ale mamy mapę - podsunął niepewnie. Ale mapa to nam się najmniej przyda w dojechaniu na to zadupie! Wrzasnąłem w myślach i zacząłem miętosić w dłoniach kłaki sztywne od żelu i lakieru do włosów. Gus jeszcze coś tam mrukną że damy sobie radę ale czerwona mgiełka wściekłości już powoli zasnuwała mi umysł.
Z braku możliwości innego wyładowania negatywnej energii szarpnąłem się wściekle na siedzeniu podduszając przy tym pasami, złapałem najbliższy przedmiot (w tym wypadku wcześniej wspominaną knigę) i zamachnąłem się nią na Gus'a. Nie przewidziałem tylko jego reakcji.
-Mistrzu nie bij! - wrzasnął zasłaniając głowę rękami, wcześniej zahaczył jedną o kierownicę i automatycznie zjechaliśmy na sąsiedni pas, gdzie z zawrotną szybkością pędził na nas jakiś tir. Z dzikim wrzaskiem rzuciłem się na ten piekielny okręg żeby jakoś uniknąć, zapewne śmiertelnego w skutkach, spotkania bliskiego stopnia z ciężarówką i szarpnąłem go aby jak najszybciej wrócić na właściwy pas.
Tir minął nas o centymetry zawzięcie trąbiąc a przyjazny pan kierowca wrzeszcząc niewybredne epitety w naszą stronę machał wyprostowanym środkowym palcem.
Gus po tej akcji postanowił najwyraźniej przykleić się do kierownicy i nawet na sekundę nie spuszczał wzroku z drogi, ciągle, blady i jeszcze trochę drżący. Sam z pewnością nie wyglądałem lepiej. Zapadłem się w fotel z mocnym postanowieniem siedzenia jak trusia i dojechania w jednym kawałku na miejsce.
***
Tak wiem krótkie to i o kant tyłka rozbić ale w końcu muszę tu coś wstawić nie?
Tak ogólnie mam do Was pytanie, mianowicie chcecie żebym wam tu wstawiała własne obrazki? Bo jak nie to nie ma to najmniejszego sensu...
W ogóle to muszę się postarać dodawać tu coś częściej @ ^ @
....
A właśnie!
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim!!!
>3
Pozdrawiam!
Kyaaa! Jakie słodkie! W życiu bym się nie spodziewała, że Volt skręca tam słuchawkę prysznicową! I ta nagła zmiana zachowania Spectry i Lustera... Wspaniałe! Strasznie podoba mi się twój humor. Moment z "troską o lidera" po prostu chwycił mnie za serce. Muszę przyznać, że Gusa nie trudno zmanipulować. Żal mi tylko Lynca i tej wycieczki. ^^ Scena z "Mistrzu, nie bij!" to moja ulubiona scena! Wprost uwielbiam, gdy kogoś leją, a on ogranicza się do płaczliwych próśb. Rozdział niesamowity! Mam nadzieję, że dalsza część będzie szybko. ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie chce mi się pisac o moich dziwnych skojazeniach z Volt'em i jego prysznicem...Glodnemu chleb na mysli... XD Kochany matkujacy Gus >w< Spectra powinien się cieszyc, ze go ma w tych czasach takiego to ze swieca szukac QwQ
OdpowiedzUsuń"Poradnik dobrego podwladnego" <-- tez taki chce ;w; A GPS-y to zlo, dobrze, ze go się pozbyl Lync =o=