Chyba jeszcze nigdy nie miałem tak wysokiej gorączki jak
wtedy, serio nie zdziwiłbym się gdyby para leciała mi z uszu. A na dodatek miałem
cały, calutki dzień zawalony jakimiś pierdołami zleconymi przez króla. Oczywiście wszystko było na mojej głowie bo
temu dziadowi nie chciało się ruszyć spasionych, królewskich czterech liter.
Coś, chyba za godzinę miałem być gdzieś na jakimś kompletnym zadupiu. Oczywiście, miałem się tam teleportować, więc spytacie gdzie jest haczyk? Otóż … Shadow jakiś czas temu bawił się teleporterem i nie byłby sobą gdyby czegoś, delikatnie ujmując, nie spieprzył. I tak ta kupa złomu działała tylko w przyjaznych warunkach pogodowych. Zrezygnowany spojrzałem za okno - lało jak z cebra, praktycznie poziomo, do tego tak gęsto, że nie było widać nic oprócz kropel śmigających jak małe pociski. Cudownie, co nie? W takich warunkach kij jeden wie gdzie wylądowałbym po użyciu tego szajsu. I co najśmieszniejsze, o spóźnieniu nie było nawet mowy! Zenoheld by mi łeb urwał, optymistycznie patrząc na wszystko, a wierzcie lub nie, ale ja naprawdę lubię własną głowę.
Coś, chyba za godzinę miałem być gdzieś na jakimś kompletnym zadupiu. Oczywiście, miałem się tam teleportować, więc spytacie gdzie jest haczyk? Otóż … Shadow jakiś czas temu bawił się teleporterem i nie byłby sobą gdyby czegoś, delikatnie ujmując, nie spieprzył. I tak ta kupa złomu działała tylko w przyjaznych warunkach pogodowych. Zrezygnowany spojrzałem za okno - lało jak z cebra, praktycznie poziomo, do tego tak gęsto, że nie było widać nic oprócz kropel śmigających jak małe pociski. Cudownie, co nie? W takich warunkach kij jeden wie gdzie wylądowałbym po użyciu tego szajsu. I co najśmieszniejsze, o spóźnieniu nie było nawet mowy! Zenoheld by mi łeb urwał, optymistycznie patrząc na wszystko, a wierzcie lub nie, ale ja naprawdę lubię własną głowę.
Po
następnych piętnastu minutach konstruktywnie spędzonych na bezmyślnym
podziwianiu sufitu postanowiłem w końcu zwlec się z cieplutkiego łóżeczka.
Praktycznie natychmiast tego pożałowałem, zakręciło mi się w głowie tak, że aż
ponownie wylądowałem na pościeli.
-Cholera jasna – syknąłem rozdrażniony własną słabością.
Właśnie w tedy szczerze stwierdziłem, że przydałby mi się Gus… jednak, jak na
złość, głupi, wysłałem go z Lync’iem sam-nie-wiem-gdzie. Przez chwilę
siedziałem nieruchomo skupiając się na
zawrotach głowy.
-A gdyby tak wysłać Volt’a zamiast mnie? – zastanawiałem się
głośno. Tylko on był na tyle kompetentny z Vexos’ów, których aktualnie miałem
na stanie.
-Tylko jak ja się do niego doczołgam? Na samą myśl o wstaniu
tracę równowagę. Trzeba było posłuchać Gus’a kiedy chciał mnie zatargać do
lekarza ale ja oczywiście byłem na „nie”! Jak ten osioł. Kurde… Chociaż … lekarze
to zło w białym kitlu…
-Zamiast myśleć o
lekarzach to do psychologa powinieneś się wybrać, albo od razu do psychiatry,
blond sieroto jedna – stwierdził spokojnie Helios tonem zarezerwowanych dla
osób poważnie chorych psychicznie.
-Zamknij się gadzie zmutowany, tylko głośno myślę – syknąłem
świdrując go naćpanym wzrokiem. Tak, gorączka nigdy mi nie służyła (= _ =)
-Wyglądasz jak ćpun, któremu ktoś zabrał działkę – odparł.
-Dzięki. Nie ma to jak miłe
komplementy z rana – sapnąłem kładąc się.
-Do usług – zwiną się w kulkę i w końcu zamilkł. Przymknąłem
oczy. Spaać, albo nie, najpierw muszę zażyć coś na gorączkę. Było mi tak zimno
jakbym siedział nagi na Syberii.
Po paru
minutach doszło do mnie dość natarczywe walenie do drzwi. Przy okazji złapałem
się na tym, że mi się przysnęło... Przez
chwilę rozważałem udawanie, że mnie nie ma ale rozjuszony ryk króla po drugiej
stronie drzwi skutecznie mnie otrzeźwił.
-Otwieraj! Wiem, że tam jesteś!!- zgiń, przepadnij maszkaro
niemyta (> - <*), psioczyłem w myślach na tego dziada. W połowie drogi do
drzwi (praktycznie lazłem zygzakiem, potykając się o własne nogi) przypomniałem
sobie, że jestem w bokserkach i jakiejś tam bluzce. Zatrzymałem się, chwilę
pomyślałem. I ostatecznie to olałem. Przecież nogi mam zgrabne a ten dziadek
raczej mnie nie zgwałci, nie? Zresztą… nawet jak by próbował to na zawał by
zszedł … za stary jest (- -). A nawet
jakbym chciał się ubrać to pojęcia nie miałem gdzie zapodziały się spodnie od
tego … czegoś na wyrost nazywanego ubraniem … co mnie podkusiło żeby Spectra
tak się ubierał serio nie wiem … chyba byłem pijany (= =”).
-Otwieraj!! – Boże, czy on musi tak drzeć ten zarośnięty
pysk?
-Czego chce wasza królewska mość? - spytałem przesłodzonym tonem z rozmachem otwierając drzwi aż z hukiem uderzyły w ścianę, chyba nawet troszkę tynku odpadło... Ups?, Gus się tym zajmie (- , -).
-Wyglądasz gorzej niż moja matka bez makijażu
-Dzięki - burknąłem pełznąc w stronę łóżka.
-Mam parę spraw do ciebie. Po pierwsze: dlaczego ty nie jesteś tam gdzie cię nie ma?!
-Eee... pomyślmy. O!, już wiem! Bo mam stan przed zawałowy... albo po zawałowy jak kto woli. W każdym razie umieram - wymruczałem robiąc sobie kokon z kołdry.
-To żadne wytłumaczenie - taa. Umowa podpisana z tym dziadem jasno mówiła, że nawet po śmiertelnym wypadku (jeżeli takowy przeszkodził w misji) to ma się zabrać swoje zwłoki i ją dokończyć/wykonać.
-Po drugie: masz trzydzieści minut na zebranie się w sobie i dojechanie na miejsce - chyba go pogięło.
-W dzieciństwie to cię, królu, rodzice naprawdę musieli nie kochać - o dziwo puścił tą uwagę mimo uszu. Gadał jeszcze przez chwilę ale się wyłączyłem. Jak ja się dostanę na miejsce? (. .)
-I na co ty jeszcze czekasz? Ubieraj się i jazda!
-Hę?
-Rusz - się - powiedział powoli i dobitnie. Co on myśli, że jestem niedorozwinięty?
-Dobrze, tylko musisz wyjść - odparłem przedrzeźniając jego ton. Zgromił mnie tylko wzrokiem i w końcu polazł .
Z jękiem ponownie spełzłem z łóżka i, ku mojemu zdumieniu, nie grzmotnąłem o podłogę przez zawroty głowy ... tylko przez kołdrowy kokon.
-Kurna! - warknąłem zbierając obolałe dupsko z dywanu. Po ekscytującej walce z własnym okryciem dość niechętnie postanowiłem zadzwonić do Gus'a. Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi to właśnie on wczoraj prasował ten kostium. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu komórki, leżała pod poduszką.
-Nee, Gus, powiedz mi gdzie jest moje "ubranie robocze"? - spytałem gdy w końcu odebrał i udało mi się namówić go żeby odsunął się od Lynca na co najmniej dziesięć metrów.
-Eto ... no, leży na stołku. Mistrzu Spectra!, przecież ci mówiłem gdzie go kładę! Widzisz i właśnie tak minie słuchasz! A potem masz do mnie pretensje, że się złoszczę...!
-Dobrze, dobrze po prostu wcześniej go tam nie za uwarzyłem! - odpowiedziałem szybko przerywając połączenie. Nie chciałem wysłuchiwać z rana (to jest tak, od drugiej po południu) lamentów niebieskowłosego. Spojrzałem na stołek i, faktycznie, ubranie na nim leżało.
-Skleroza nie boli - mruknąłem do siebie i w końcu się przebrałem.
-I oto przed państwem magiczna sztuczka. Keith Clay znika - nałożyłem na twarz maskę - A pojawia się Spectra Phantom! - taa, grunt to rozdwojenie jaźni (= =") Helios popatrzył na mnie jakby na serio rozważał zamknięcie mnie w psychiatryku.
-Nawet o tym nie myśl - zagroziłem mu.
-No ale o czym?
-Już ty dobrze wiesz o czym - warknąłem ubierając płaszcz i idąc w stronę pokoju Volta. Po chwili stałem już naprzeciw jego drzwi, przez chwilę zastanawiałem się czy zapukać ale, jednak doszedłem do wniosku, że
to byłoby niepodobne do Spectry więc po prostu z rozmachem otworzyłem drzwi do pokoju mięśniaka.
-Volt mam do ciebie sprawę ... Volt? -rozejrzałem się po jego pokoju. Łóżko zaścielone, na podłodze parę ciężarków, jasne ściany przyozdobione kilkoma plakatami z pisemek motoryzacyjnych. Wszędzie wręcz pedantycznie czyściutko. Spojrzałem w stronę drzwi do łazienki, przez małe okienko u góry widziałem, że świeci się tam światło. Dopiero teraz do moich uszu doszedł szum wody, pewnie brał prysznic. Podszedłem cichutko pod drzwi z zamiarem kopnięcia w nie i pośpieszenia Volta ale ... no właśnie usłyszałem coś co skutecznie mnie na chwilę powstrzymało, a mianowicie ciche pojękiwanie i tym podobne. Stanąłem jak wryty i nadstawiłem uszu, jednak tylko utwierdziłem się w przekonaniu że to nie pomyłka. Jeśli on robił to co myślałem to... cóż postanowiłem jak najciszej odejść od drzwi i usadowić się na łóżku. Po prostu musiałem zobaczyć jego minę jak mnie tu znajdzie. Jednak jak to zawsze bywa w takich momentach, coś musiało mi przeszkodzić, i właśnie kiedy już odwracałem się w stronę łóżka odczułem ogromną ochotę aby kichnąć, na moje nieszczęście nie udało mi się w porę jakoś uciszyć i ciche dźwięki wydobywające się z łazienki zagłuszyło moje głośne (a jakże by inaczej) kichnięcie.
-Kur*a - syknąłem cicho.
-Kto tam jest!? - wydarł się wyraźnie wściekły Volt. I mimo iż jestem liderem to wściekły byczek na sterydach stanowi dla mnie dość realne zagrożenie zwłaszcza, że przy nim prezentuję się dość ubogo szczególnie moja muskulatura... Postanowiłem więc jak najszybciej opuścić pokój, jednak potknąłem się o ciężarek, który wcześniej skrzętnie ominąłem. I tak, po raz drugi tego dnia, moje jestestwo rozpłaszczyło się na podłodze. I kiedy właśnie zeskrobywałem się z podłogi w akompaniamencie najróżniejszych przekleństw drzwi do łazienki otwarły się z hukiem a w nich stanął rozjuszony Volt w samym ręczniku.
-Co ty do jasnej cholery tutaj robisz!? - wydarł się na mnie na dzień dobry, chyba był zbyt wściekły aby zauważyć, że drze mordę na własnego lidera...
-Dobrze, tylko musisz wyjść - odparłem przedrzeźniając jego ton. Zgromił mnie tylko wzrokiem i w końcu polazł .
Z jękiem ponownie spełzłem z łóżka i, ku mojemu zdumieniu, nie grzmotnąłem o podłogę przez zawroty głowy ... tylko przez kołdrowy kokon.
-Kurna! - warknąłem zbierając obolałe dupsko z dywanu. Po ekscytującej walce z własnym okryciem dość niechętnie postanowiłem zadzwonić do Gus'a. Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi to właśnie on wczoraj prasował ten kostium. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu komórki, leżała pod poduszką.
-Nee, Gus, powiedz mi gdzie jest moje "ubranie robocze"? - spytałem gdy w końcu odebrał i udało mi się namówić go żeby odsunął się od Lynca na co najmniej dziesięć metrów.
-Eto ... no, leży na stołku. Mistrzu Spectra!, przecież ci mówiłem gdzie go kładę! Widzisz i właśnie tak minie słuchasz! A potem masz do mnie pretensje, że się złoszczę...!
-Dobrze, dobrze po prostu wcześniej go tam nie za uwarzyłem! - odpowiedziałem szybko przerywając połączenie. Nie chciałem wysłuchiwać z rana (to jest tak, od drugiej po południu) lamentów niebieskowłosego. Spojrzałem na stołek i, faktycznie, ubranie na nim leżało.
-Skleroza nie boli - mruknąłem do siebie i w końcu się przebrałem.
-I oto przed państwem magiczna sztuczka. Keith Clay znika - nałożyłem na twarz maskę - A pojawia się Spectra Phantom! - taa, grunt to rozdwojenie jaźni (= =") Helios popatrzył na mnie jakby na serio rozważał zamknięcie mnie w psychiatryku.
-Nawet o tym nie myśl - zagroziłem mu.
-No ale o czym?
-Już ty dobrze wiesz o czym - warknąłem ubierając płaszcz i idąc w stronę pokoju Volta. Po chwili stałem już naprzeciw jego drzwi, przez chwilę zastanawiałem się czy zapukać ale, jednak doszedłem do wniosku, że
to byłoby niepodobne do Spectry więc po prostu z rozmachem otworzyłem drzwi do pokoju mięśniaka.
-Volt mam do ciebie sprawę ... Volt? -rozejrzałem się po jego pokoju. Łóżko zaścielone, na podłodze parę ciężarków, jasne ściany przyozdobione kilkoma plakatami z pisemek motoryzacyjnych. Wszędzie wręcz pedantycznie czyściutko. Spojrzałem w stronę drzwi do łazienki, przez małe okienko u góry widziałem, że świeci się tam światło. Dopiero teraz do moich uszu doszedł szum wody, pewnie brał prysznic. Podszedłem cichutko pod drzwi z zamiarem kopnięcia w nie i pośpieszenia Volta ale ... no właśnie usłyszałem coś co skutecznie mnie na chwilę powstrzymało, a mianowicie ciche pojękiwanie i tym podobne. Stanąłem jak wryty i nadstawiłem uszu, jednak tylko utwierdziłem się w przekonaniu że to nie pomyłka. Jeśli on robił to co myślałem to... cóż postanowiłem jak najciszej odejść od drzwi i usadowić się na łóżku. Po prostu musiałem zobaczyć jego minę jak mnie tu znajdzie. Jednak jak to zawsze bywa w takich momentach, coś musiało mi przeszkodzić, i właśnie kiedy już odwracałem się w stronę łóżka odczułem ogromną ochotę aby kichnąć, na moje nieszczęście nie udało mi się w porę jakoś uciszyć i ciche dźwięki wydobywające się z łazienki zagłuszyło moje głośne (a jakże by inaczej) kichnięcie.
-Kur*a - syknąłem cicho.
-Kto tam jest!? - wydarł się wyraźnie wściekły Volt. I mimo iż jestem liderem to wściekły byczek na sterydach stanowi dla mnie dość realne zagrożenie zwłaszcza, że przy nim prezentuję się dość ubogo szczególnie moja muskulatura... Postanowiłem więc jak najszybciej opuścić pokój, jednak potknąłem się o ciężarek, który wcześniej skrzętnie ominąłem. I tak, po raz drugi tego dnia, moje jestestwo rozpłaszczyło się na podłodze. I kiedy właśnie zeskrobywałem się z podłogi w akompaniamencie najróżniejszych przekleństw drzwi do łazienki otwarły się z hukiem a w nich stanął rozjuszony Volt w samym ręczniku.
-Co ty do jasnej cholery tutaj robisz!? - wydarł się na mnie na dzień dobry, chyba był zbyt wściekły aby zauważyć, że drze mordę na własnego lidera...
C.D.N.
***
Nehehe ... moja pierwsza notka na tym blogu po długim (prawie pięciomiesięcznym) oczekiwaniu na przepisanie w końcu jest (> 3 <)
I, cóż, wydaje mi się, że ich charaktery nie do końca pokrywają się z oryginałami (; ^ ;) mimo to mam nadzieję, że komuś przypadną do gustu(^ ^)
A i jeszcze mały rysuneczek Spectry-nie-Spectry ... w zamierzeniu miał wyglądać na przeziębionego ale cóż ... efekt sami oceńcie (> >)
I, cóż, wydaje mi się, że ich charaktery nie do końca pokrywają się z oryginałami (; ^ ;) mimo to mam nadzieję, że komuś przypadną do gustu(^ ^)
A i jeszcze mały rysuneczek Spectry-nie-Spectry ... w zamierzeniu miał wyglądać na przeziębionego ale cóż ... efekt sami oceńcie (> >)
Trochę się naczekałam! Ale warto było. Podobał mi się szczególnie ten fragment z rozmową z Gusem. Jak stare małżeństwo! ^^ Świetnie opisałaś też pokój Volta. Doskonale dałam radę sobie go wyobrazić, a jeśli chodzi o pomieszczenia to mam z tym problemy. Wielkie brawa dla ciebie! Bardzo się cieszę, że cenzurujesz przekleństwa. Strasznie mnie denerwuje jak ktoś tego nie robi, a tak czyta się przecież przyjemniej. Zniesmaczył mnie lekko jeden fragmencik, ale wiadomo, każdy ma inny punkt obrzydzenia. Mój jest dość nisko, ale nie musisz się tym przejmować. Nie chcę ci ingerować w świetną twórczość. Cały rozdział jest napisany z punktu widzenia chorego Spectry i to od razu się wyczuwa. Wspaniale poprowadzona narracja! Brawo!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rysunek, to gratuluję talentu. Naprawdę wygląda na przeziębionego. I nie piszę tak tylko dlatego, że uwielbiam twoje rysunki.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej. Co powiesz na ten... miesiąc?
Pozdrawiam
Aori
(Wzięłam anonim, bo nie wiem jeszcze jak działa blogspot i co wybrać)
Cieszę się, że uważasz iż warto było czekać (' w ').
UsuńNaprawdę udało ci się wyobrazić pokój Volt'a?, (Q w Q) jestem dość kiepska w opisywaniu pomieszczeń (na co czasem nawet polonistka zwraca mi uwagę (. .'))więc ten fakt naprawdę mnie ucieszył (^ ^).
Cenzura ... cóż faktycznie jak czytałam jeszcze surową wersję tego tekstu to nieocenzurowane przekleństwa trochę kuły mnie w oczy więc postanowiłam dodać magiczne gwiazdeczki x"D
Mam nadzieję, że następny rozdział ten niesmak trochę złagodzi (> >)
Dziękuję za miłe słowa (*^ ^*)
Spróbuję się wyrobić w tym miesiącu =3
...
P.S. Boże~! Jak ja kocham takie długie, konstruktywne komentarze! (* u *) Sama niestety nie jestem w stanie takowych pisać (T ^ T) nad czym strasznie ubolewam, ilekroć próbuję to wychodzi coś nieskładnego i chaotycznego co w żadnym wypadku komentarzem nazwać nie można (T T)
Pozdrawiam =D
Wreszcie rozdział ! :D i tu muszę moja droga cię pochwalić. Zauważyłam znaczną poprawę w stylu, co przywołało niemały uśmiech na moją twarzyczkę. Cóż, tylko w niektórych miejscach przecinki sobie odpuszczasz:) Rozdział po prostu świetny i nie przejmuj się kanonem, bo to w końcu parodia, a w tej dziedzinie zawsze jest pole do popisu, byle by niektóre ważne fakty nie odbiegały od normy. W końcu trzeba zachować granicę dobrego smaku. Zgadzam się z poprzednią komentatorką Gus i Spectra to stare dobre małżeństwo! Ale to chyba nawet dobrze, bo Keith zapewne żąda śniadań do łóżka, czego akurat pewnie jego sługa nie może zignorować:) Czy Volt robił dokładnie to, co myślałam, że robił? O.o Biedny Spectra, musiał to przypłacić epicką glebą na ryja. Jeszcze odciśnie sobie maskę i co? Oprócz choroby będzie miał dwa problemy:( A tak wgl. Chcesz zginąć? Mam nadzieję, że nie, bi nigdzie nie widziałam małej, choćby najmniejszej, minimalnej wzmianki o Shadowsie... I teraz pytanie za stówę. Czy w historii pojawi się Ace? Powiedz, że tak, no powiedz, bo uduszę:3 O ile, że ty nie zrobisz mi tego wcześniej za napastowanie w biał...czarną noc? Dobra, dobra, bo ja się rozpisałam, a sama muszę się za rozdział zabrać. Tak wgl. nie pamiętam jakim nickiem potem podpisywałam się na twoim poprzednim blogu, więc podam wszystkie możliwości xD
OdpowiedzUsuńSummer/Psyche/Faye/Arkangel Któryś ci się kojarzy?
dziedzictwo-asury.blogspot.com
Ano, dziękuję za pochwałę (^ //// ^)
UsuńPrzecinki to moja zmora nigdy nie wiem gdzie je wstawić (. _ .")
*wyobraźnia Neko natychmiast podsuwa jej obraz Keitha rozłożonego w wielkim łożu z radością oczekującego śniadania od swojej żonki ... może to kiedyś narysuję? (* v *))
W następnej notce wszystko się wyjaśni :D
Oczywiście, że nie chcę zginąć (^ ^) na Shadow'a czeka cały rozdział (* ^ *) na razie jednak trzeba się uporać z chorym Spectrą *niesie blondynowi gorącą herbatkę z soczkiem malinowym*
Nawet dwa kojarzę =D
Pozdrawiam (^ ^)
Mojego spóźnionego zapłonu do komentowania zostawię bez naruszenia .__." powiem, że rozdział jest świetny *w* oczywiście miałam skojarzenia w pewnym momencie :3 A Spectra w samej koszulce i bokserkach... Mizu lubi to *q*
OdpowiedzUsuńSpectra zgrywa cwaniaka ale Mizu-chan i tak wie, że pod ta jego maską kryje się bardzo uczuciowy i romantyczny chłopiec :3 Ja też nie rozumiem jak można drzeć japę na własnego lidera >>" trzeba go miłować, zupełnie jak Gus :3 *czci ołtarzyk ze Spectrą*
I no ten... Nie umiem pisać złożonych komentarzy T_T *emo mode w kącie*
Ale pamiętaj... Czekam na NN :3
*Siada jak Spectra w tle* Kiedy nowy rozdział? No kiedy? Kiedy?
OdpowiedzUsuń