Przejdź do głównej zawartości

Jak dym na wietrze

Czasem sny okazują się być schronieniem przed bezwzględną rzeczywistością. Mira doskonale o tym wie, jednak ma przyjaciół, którzy nie pozwolą jej na ucieczkę.
Kolejna miniaturka osadzona w Magicznym AU. 
1050 słowa.

*
Dym, drewno, gorąc. Powietrze wręcz wibruje od nagromadzonej energii, niewidoczny ogień muska skórę, a ciepło graniczy z bólem. Odpowiada mu ziemia, która drży do rytmu płomieni, niczym w tańcu.

Mira kuca żeby uniknąć pędzącej w jej stronę kuli ognia i natychmiast wypada do przodu, a kilka kamieni ze świstem podrywa się z ziemi i leci w stronę Keitha. Nie czeka aż dotrą do celu, wystarczy jedna myśl, poderwanie nadgarstka i ściana ziemi wyrasta tuż za plecami jej brata, skutecznie odcinając mu drogę ucieczki.

Keith rzuca się na bok, amortyzując się przewrotem przez bark, jednak ledwie znów staje na nogach Mira już jest tuż przed nim. Pył, ziemia, deszcz. Usta Miry są rozciągnięte w drapieżnym uśmiechu pełnym zębów, taki sam widnieje na jego twarzy. Zamiast uciekać, zapiera się nogami i, kierując energię do ręki, uderza niczego nie spodziewającą się Mirę w brzuch.

Dziewczyna zostaje odrzucona do tyłu wydając z siebie zduszone „uf”. Mimo, że lwią część impaktu przyjęła na siebie cienka warstwa energii rozciągnięta wzdłuż jej ciała niczym tarcza, Mira przez chwilę nie może złapać oddechu. Keith opiera ręce na kolanach i pozwala magii na wyciszenie przyglądając się siostrze rozciągniętej na ziemi, prawie dwa metry dalej. Pył wiruje wokół nich.

-Od kiedy to walczy się na pięści!? – Kiedy w końcu udaje jej się złapać oddech, Mira natychmiast podnosi się na łokciu i patrzy z wyrzutem na brata. Keith tylko uśmiecha się szeroko.

-A od kiedy nie? Zawsze walcz na własnych regułach. – Jego oczy błyszczą dziko, a ognista energia, mimo że spokojniejsza ciągle śpiewa wokół. Dziewczyna nie może powstrzymać śmiechu, który wyrywa jej się z piersi. Ziemia wibruje jej do wtóru.

-W takim razie…! – Drgnięcie palców i grunt ucieka spod nóg Keitha, który przez chwilę jeszcze wywija rękami niczym wiatrak dla odzyskania równowagi, po czym ląduje na tyłku.

-Ej! – Kula ognia muska jej włosy, jednak nie ma w tym ataku ani grama agresji. Mira ma wrażenie, że od lat nie czuła się tak lekko.
***
Głuche dudnienie w drzwi wyrywa Mirę z drzemki. Baron krzyczy, że obiad jest gotowy, ciepło, radość, jasność przesiąka przez ściany, jednak Mira nie jest w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny optymizmu. Nie teraz, kiedy jeszcze chwilę temu śmiała się z bratem. Zaciska dłoń na poduszce i zmusza się do wzięcia oddechu. Liczy w głowie do czterech, zatrzymuje w płucach powietrze i na siedem powoli je wypuszcza. Powtarza czynność jeszcze kilka razy, a jej druga dłoń instynktownie wędruje w kierunku Wildy. Chowaniec natychmiast podstawia głowę do pieszczoty.

Kurz, piżmo, pustynia. Mira skupia się na energii swojego kompana i spycha na skraj umysłu obraz roześmianego Keitha. Nie czas teraz tęsknotę. Clay Jednocześnie kocha te sny i ich nienawidzi. Przez chwilę pozwalają jej na spotkanie z bratem, ale każda pobudka tylko pogłębia ranę w jej sercu.

Czasami, kiedy brak ognia na granicy jej świadomości sprawia, że chłód przesiąka aż do kości, jakby już nigdy nie miała poczuć ciepła, Mira zastanawia się jakby to było zapomnieć. Zapomnieć o Keithie, o tym, że przez prawie 16 lat był stałym elementem jej życia. Zaraz jednak poczucie winy zatapia w niej swoje kły i nie puszcza coraz bardziej zaciskając szczęki, aż Mira ma ochotę krzyczeć.

Po kolejnym głębokim wdechu, Mira wstaje z łóżka, wypina pierś do przodu i otwiera drzwi. Nie ma przy niej Keitha, ale jest jego wspomnienie.

„Wypnij pierś i idź przez życie jakbyś była królową.” Te słowa rozbrzmiewają w jej głowie za każdym razem, kiedy ma ochotę skulić się i schować jakiejś jaskini, gdzie nikt jej nie znajdzie.

Właśnie dlatego robi dokładnie to. Z głową trzymaną wysoko pewnym krokiem, maszeruje przez kolejne dni, niewzruszona niczym ziemia, po której stąpa.

Wychodząc z pokoju pozwala swoim zmysłom się rozwinąć. Dyskretnie wyszukuje radość, ciepło, czystość Barona, który krząta się w kuchni prawdopodobnie podśpiewując pod nosem. Trochę dalej, na zewnątrz, Mira wyczuwa wychodzącą jej na przeciw magię Acea – chłodny marmur, miętę, cień. Jego magia zdaje się mówić jestem tu i ten gest sprawia, że Mirze ściska się gardło. Dopiero lekkie tyrpnięcie Wildy wyrywa ją ze stuporu i zmusza do zrobienia kroku.

Szum maszyn ożywiających pojazd-bazę, który wiecznie rozlega się na granicy słyszalności pozawala Mirze do końca otrząsnąć się z resztek snu. Uziemia ją niczym kotwica. Kiedy jeszcze mieszkała w mieście, dźwięki ulicy wdzierały się do pokojów niepomne na to jak szczelnie okna były zamknięte. Często ignorowanie ich było niemożliwe i zamiast stanowić tło wyrywały się na pierwszy plan codzienności. W efekcie Mira nie wiedziała, tak naprawdę czym jest cisza. Teraz, o porankach, gdy stoją po środku niczego, jedynym źródłem dźwięku jest uśpiona maszyneria oraz oni sami. Przypomina to Mirze, że jej dawne życie się skończyło. Teraz niczym nomad, przemierza Nową Vestroję walcząc o wolność jej prawowitych mieszkańców.

Kiedy dziewczyna dociera do kuchni przez chwilę stoi przed wejściem i przygląda się rozgrywającej się przed nią scenie: Baron faktycznie podśpiewuje pod nosem, a w oknie Clay widzi Acea trenującego kata. Percival najwyraźniej postanowił odpuścić sobie trening i drzemie w cieniu, a Nemus kręci się pod nogami Leltoya chyba pilnując, żeby niczego nie rozbił. Mira nie jest pewna czy chowaniec bardziej przeszkadza niż pomaga.

Pomieszczenie dzięki wysokim oknom jest pełne światła i tak bardzo jasne, że wydaje się innym wymiarem. Pokój Miry pogrążony był w półmroku dzięki zasuniętym żaluzjom, a korytarz był oświetlony zimnym światłem halogenów. Ciepła kuchnia z kolorowymi szafkami wyróżnia się spektakularnie od reszty pomieszczeń.

Przekroczenie progu, jest niczym wyjście na wolność. Mira w końcu może wziąć głęboki wdech, a sen, który ciążył jej niczym kajdany rozpływa się w niebyt, pozostawiając po sobie melancholię, zupełnie jakby do tej pory wspominała dawne życie przy kubku herbaty, całkiem pogodzona z tym jak się ono potoczyło.

Kolejne muśnięcie cienia, mięty i starego kurzu, tym razem podszytego czymś ciepłym, choć zaniepokojonym daje jej znać, że wcześniejszy kryzys nie został nie zauważony. Mira jest mu wdzięczna, że nie zmusza jej do zwierzeń tylko cicho wspiera z pewnej odległości. Trochę niczym prawdziwy cień. Ta myśl przywołuje uśmiech na twarz Clay.

-Mamy jeszcze resztę serka i ciasteczek, więc później możemy zrobić to twoje paskudnie wyglądające ciasto, zanim pleśń przejmie władzę nad serkiem. – Baron, niby mimochodem, informuje podając jej talerze do rozłożenia na stole. Kolejny gest, informujący jasno i wyraźnie niczym neonowy napis, że Leltoy również wie, że coś jest nie tak, ale nie ma zamiaru naciskać.

Wilda patrzy znacząco na Mirę, która uśmiecha szerzej. Tak bardzo kocha tę dwójkę.

-To ciasto to sztuka w najczystszej postaci! – oznajmia wracając po sztućce. Baron krzywi się teatralnie i sięga po ulubiony kubek Miry.

Teraz wspomnienie nie jest już odłamkiem szkła wbijającymi się w serce Clay, jego krawędzie złagodniały i ledwie je uwierają.

Ze wsparciem przyjaciół da radę przejść przez życie dokładnie tak, jak nauczył ją Keith: pewnie i z podniesioną głową, ponieważ kiedy tylko się potknie, ciemność i światło będą gotowe ją złapać i ustabilizować.

Komentarze

  1. Brakuje mi przycisku w rodzaju like. Żeby pokazać, że się docenia, że się przeczytało i że się człowiek cieszy, że jest nowa treść. Bo czasami człowiek nie wie co napisać. Chciałby tylko dać like'a i czekać na więcej XD

    Będzie więcej z magicznego? Bo bardzo pragnę! *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraziłam sobie komentarze, które mają tylko napis "LIKE!" i nic więcej xD
      A nie wiem, nie wiem. Może coś z nowego wyzwania, które sobie narzuciłam jakoś wpasuje się magicznego xD nic nie obiecuję bo z doświadczenia wiem, że wtedy nic z tego nie wychodzi...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przepraszam bardzo (; ;)

  Na początek bardzo bym chciała przeprosić za poślizg notki, naprawdę przepraszam (; ^ ;) powodem tego jest po prostu szkoła. Mam nawał pracy z gazetką szkolną, masę sprawdzianów i kartkówek oraz prace domowe które mnie dobijają (x . x'). Przepraszam również za brak części drugiej, w zamian udało mi się wygrzebać parę starych rysów, mam ogromną nadzieję, że się spodobają (^  ^) i, że wybaczycie mi poślizgi notek (; _ ;").

Jeden ("Spectra był chory i leżał w łóżeczku ... a nie, sorry to nie ta bajka = =")

           Chyba jeszcze nigdy nie miałem tak wysokiej gorączki jak wtedy, serio nie zdziwiłbym się gdyby para leciała mi z uszu. A na dodatek miałem cały, calutki dzień zawalony jakimiś pierdołami zleconymi przez króla.  Oczywiście wszystko było na mojej głowie bo temu dziadowi nie chciało się ruszyć spasionych, królewskich czterech liter.